| |
Zgadzam się co do zasady, tak byłoby idealnie.
Gdyby...
Gdyby nie skala przekształceń i ingerencji w środowisko w dopływach.
Dzisiejsze metody gospodarki, które raz podważasz i negujesz po czym uzasadniasz ich potrzebę i orawidłowość są
zupełnie nieefektywne i zwyczajnie mieli się kasę.
Nie przekonasz mnie, że inkubowanie zaoczkiwanej ikry jest równoważne z zarybienie selektem.
Bzdura na kółkach. Oczywiście jest tylko marnym substytutem naturalnego procesu i nigdy nie zapewni genetycznej
jakości, jak słusznie wskazujesz lecz w zestawienie z zarybieniem selektem jest 100razy bliższe naturze.
Selekt wady
to poza wszystkimi cechami sztucznej inkubacji to dwa lata nabywania nawyków w nieswoim środowisku
chemicznym (zupełnie inna woda, dlatego bardzo szybko odpływa w poszukiwaniu swojej, której nigdy nie znajdzie),
zupełny brak cech przetrwalniczych nabytych, zero rozpozbawania zagrożeń realnych, długi czas i co za tym idzie
śmiertelność olbrzymią, zerową odporność na patogeny (leczenie w ośrodku antybiotykami), efekt szarańczy po
masowym wprowadzeniu do obwodu, (redukuje niewspółmiernie cenny narybek zasiedlający obwód, przyzwyczajenia
pokarmowe nabyte przez dwa lata w hodowli (długi czas przejścia na naturalny pokarm osłabienie i duża
śmiertelność w momencie okresowego braku naturalnego pokarmu), mała zdolność skutecznego powrotu lub wyboru
drogi i miejsca do tarła, no i najważniejsze to przywleczenie chorób z hodowli.
Pozostaje liczyć na instynkt nielicznych osobników, reszta to zwykły odpad produkcyjny w kategoriach natury.
Selekt zalety
Szybki pozorny efekt wędkarski, łatwość w produkcji, zyski producentów.
Inkubowanie ikry in situ: pierwszy i drugi akapit ma dokładnie wprost odwrotny charakter.
Każdy może sobie wybrać co woli.
Na koniec zapytam, napisz proszę po co te dziesiątki opracowań, inkubatory, cała zbudowana infrastruktura w USA
głównie, przede wszystkim Montana, restytucja arctic grayling oparta w 100% na inkubacji?
Myślisz, że Amerykanie robią coś w czym nie zobaczą sukcesu??
Pozdrawiam.
|