f l y f i s h i n g . p l 2025.11.16
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Ochrona wód w Polsce, PSR, SSR, prywatni użytkownicy. Autor: Maciej Wilk. Czas 2025-11-16 01:31:21.


poprzednia wiadomosc Odp: Ochrona wód w Polsce, PSR, SSR, prywatni użytkownicy : : nadesłane przez Maciej Wilk (postów: 167) dnia 2025-11-16 01:31:21 z *.dynamic.play.pl
  „Sama konstrukcja przepisów dotyczących ochrony wód w UR jest nienajgorsza.”

Moim zdaniem właśnie w tym miejscu konstrukcja UR kompletnie leży. Nie chodzi o ideę – chodzi o to, jak to
jest napisane.
Weź chociaż absurd z „wędką określoną przez ministra”. Łowiąc normalnie, legalnym sprzętem, w okresie
ochronnym popełniasz wykroczenie. Ale jak łowisz „bez wędki”, jakimś kawałkiem żyłki na kiju poniżej 20 cm,
to już przeskakujesz poziom wyżej – robi się z tego przestępstwo. Dziecko nad jeziorem z żyłką w reku ma
teoretycznie cięższy zarzut niż dorosły drący szczupaka w tarle.
Podobnie z zakazem posiadania narzędzi. Jak odziedziczy po dziadku sieci, w momencie przyjęcia spadku
popełniasz wykroczenie. Masz oścień? To już nie jest narzędzie, które podpada pod zakaz posiadania, choć
nielegalne przy połowie, ale posiadać je możesz. Jak z tym ościeniem chodzisz po cudzej wodzie, to
udowodnienie czegokolwiek graniczy z cudem – przecież zawsze możesz powiedzieć, że ćwiczysz rzuty.
Państwowy Monitoring Wód. Nie jesteś uprawnionym do rybactwa – ustawa robi z ciebie wykroczeniowca.
Kłusownik z ościeniem może wyjść na czysto, a człowiek ze swym narzędziem pracy zleceniem od Państwa
na badania – pod paragrafem. Taki mamy poziom logiki legislacyjnej.
To tylko przykłady, mi nie bardzo wypada pisanie o błędach legislacyjnych w zakresie „ochrony” codziennej, ale
spytaj kolegów z SSR to pewnie powiedzą Ci więcej.


„Jest państwo, są obywatele, są zasoby narodowe… państwo chroni z zasady… Tu zostało to tak
skonstruowane, aby grupa interesów była chronoona pod pozorem ochrony dóbr ogólnych.”


Tyle że to jest wizja idealna, taka socjalistyczna, a nie to, co wynika z samej ustawy rybackiej. Ustawa rybacka
nie chroni wód jako takich. Wody w Polsce – przynajmniej formalnie – chroni Prawo wodne. I jak ta ochrona
działa, każdy widzi: regulacje rzek, beton, melioracje, wycinki pod „utrzymanie”, wywalone siedliska, ryby
mielone w turbinach. Jeśli to jest ta „ochrona państwa”, to chyba tylko w sensie utrzymania infrastruktury, nie
przyrody.

Ustawa rybacka natomiast chroni przede wszystkim interesy użytkowników wód, czyli „uprawnionych do
rybactwa”. W krótkim i długim okresie. Nie chroni rzek, nie chroni ekosystemu, tylko chroni prawo do
„pobierania pożytków” z ryb.

I to nie jest moja opinia – to literalny sens ustawy. Bo przecież według UR ryby to pożytek, który możesz
pobierać z obwodu. To jest definicja gospodarki rybackiej: pobieranie pożytków. Nie „ochrona przyrody”, tylko
„utrzymanie możliwości pozyskiwania”.

Jeśli ktoś chce rzeczywiście chronić wody, gatunki, siedliska – to musi się odwoływać do zupełnie innych
ustaw: Prawo wodne, o ochronie przyrody, o środowisku, o gatunkach chronionych, o ocenach oddziaływania.
UR niewiele ma z tym wspólnego, bo od samego początku była pisana pod gospodarkę, a nie pod ochronę.
I tu jest cała różnica: Ty opisujesz model, w którym państwo stoi na straży dobra wspólnego. A w praktyce
mamy ustawę, która stoi na straży pożytków z ryb, a nie ryb jako elementu ekosystemu. Tu nie ma filozofii –
taki jest cel ustawy zapisany w jej fundamentach.


Wiadomo, SSR chroni dzisiaj interes PZW, a nie interes obywateli.

SSR została powołana do ochrony interesów uprawnionych do rybactwa, a nie „obywateli” w jakimkolwiek
znaczeniu. To wynika już z samej konstrukcji ustawy: jest uprawniony do rybactwa → on gospodaruje, on
pobiera pożytki, on odpowiada, a SSR ma mu tego pilnować. Proste.

To, że w PRL-u dorabiano do tego propagandę o „dóbr wspólnych”, „zasobach narodowych” i „społecznym
czuwaniu”, to była tylko narracja – taka typowa dekoracja ideologiczna tamtych czasów. W praktyce chodziło
dokładnie o to samo co dziś: o pilnowanie, żeby interes gospodarującego nie był naruszany – wtedy chodziło o
interes gospodarczy jednostek uspołecznionych (państwowych).

I to się nie zmieniło ani po 1989. Po prostu retoryka przestała być socjalistyczna, ale sens został identyczny:
SSR stoi przy uprawnionym, a nie przy społeczeństwie.

Dlatego mówienie, że SSR ma chronić „interes obywateli”, to jest trochę odwrócenie pojęć. Obywatel
obywatelowi nierówny. Wędkarz, który łowi bez zezwolenia „uprawnionego”, jest w świetle tej logiki intruzem, a
nie „korzystającym z dobra wspólnego”. SSR ma go z tego obwodu wygonić nie dlatego, że zagraża naturze,
tylko dlatego, że narusza prawo do pobierania pożytków przez podmiot, który ten obwód „dzierży”.

I w tym miejscu wychodzi cała fikcja myślenia o SSR jako „społecznej ochronie przyrody”. Ona nigdy nie była
od przyrody. Zawsze była od pilnowania interesów tego, kto ma na papierze władzę gospodarowania. (kiedyś
było SOP – ale to straż ochrony przyrody rozwiązano po zmianach ustrojowych)

„Sprawdza przede wszystkim zezwolenia od użytkownika, a może i powinna kontrolować przestrzeganie
przepisów.”


A co innego miałaby sprawdzać, skoro nie ma żadnych realnych uprawnień, żeby wyjść poza weryfikację
papierów? SSR z definicji jest przywiązana do URS, więc jej faktyczna rola sprowadza się do pilnowania, czy
ktoś łowi „zgodnie z zezwoleniem”, czyli de facto: czy płaci temu, komu trzeba, i czy nie narusza interesu
użytkownika w sensie gospodarczym.

O żadnej kontroli „przestrzegania przepisów ochronnych” w sensie przyrodniczym mowy być nie może, bo nie
ma tam ani narzędzi, ani kompetencji, ani nawet podstawy prawnej, żeby wchodzić w kwestie środowiskowe.

Uparcie chcesz „chronić wody przed PZW” czy przed użytkownikami poprzez SSR, ale to po prostu nie ma
prawa zadziałać. SSR nie ma żadnych realnych narzędzi, żadnej siły prawnej wobec samego uprawnionego
do rybactwa. Może co najwyżej wskazać, że jakiś wędkarz łowi niezgodnie z regulaminem użytkownika — czyli
de facto pilnować interesu tego użytkownika.

Natomiast wobec samego posiadacza obwodu? Zero. Uprawniony ma prawo do połowu z art. 4 URŚ, więc
SSR nawet nie ma podstawy prawnej, żeby żądać od niego jakiegokolwiek dokumentu. On nie potrzebuje
„zezwolenia”. To on je wydaje innym.

Dlatego koncepcja „niezależnej SSR” to czysta iluzja. Bo ta „niezależność” kończy się dokładnie w momencie,
kiedy działania strażników zaczynają przeszkadzać uprawnionemu. Jeśli SSR zaczyna „kopać” w kierunku
użytkownika, to nie ma żadnego zaskoczenia, że ten użytkownik zrobi wszystko, żeby ją wyeliminować. A
najprostszy sposób? Skarga do PSR, roszczenie cywilne wobec komendanta SSR czy strażników, w
przypadku PZW wywalić strażników z PZW — zrobić ich „niezależnymi”. System został tak skonstruowany i to
nie kwestia złej woli, tylko konstrukcji prawnej: SSR funkcjonuje w strukturze, która ma chronić użytkownika,
nie kontrolować go.

Innym tematem jedt teoretyczne uprawnienie SSR do kontroli zarybień. Wiemy jakie wały kręci się w PZW
przy tej
okazji. Tu SSR nie ma nic do powiedzenia.


PSR też takich uprawnień nie ma — a co dopiero SSR, która ma nawet węższy katalog kompetencji niż PSR.
Zarybienia to czynność uprawnionego do rybactwa, oraz właściciela wody (stawu czy obwodu) - nie ma
znaczenia. SSR jest „społecznym dodatkiem” z czasów PRL, nie jest natomiast organem kontrolnym – nigdy
też takim nie było. Zatem jeśli masz podejrzenia „wałów” to raczej należy kierować sprawę do prokuratury niż
do PSR czy SSR.

Podsumowując — jeśli chcesz przez SSR walczyć z uprawnionym do rybactwa, szczególnie z takim
instytucjonalnym jak PZW, to po prostu wymyśliłeś sobie złe narzędzie do tej walki.
SSR nie została stworzona do kontrolowania uprawnionego, nie ma do tego kompetencji, nie ma podstaw
prawnych, nie ma niezależności, a jej funkcjonowanie zależy właśnie od tego, z kim próbujesz walczyć.
To tak, jakby próbować naprawić auto młotkiem tapicerskim — niby narzędzie, ale kompletnie nie do tego
zadania.

  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Brak odpowiedzi na ten list. Zobacz następną wiadomość.    
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus