Jeżeli już rozważać "co lepsze" to najlepiej chyba byłoby tak:
http://www.namuche.com/uwolnij.php?mode=show&id=37
A skoro są przykłady, a przynajmniej jeden przykład, że "da się", to może warto w tym kierunku rozwijać działalność, szczególnie stowarzyszeń wędkarskich (bo nie tylko PZW) oraz prywatnych dzierżawców, zamiast wytaczać kolejne działa na tę wojnę.
Rozmawiając z wieloma ludźmi podczas niedawnych ME odniosłem wrażenie, że powoli oddziaływanie ekonomiczne łowiska na Sanie i pozostałych tamtejszych wód na lokalną gospdoarkę wydaje się zmieniać nastawienie ludzi miejscowych (przynajmniej niektórych) do wody i łowisk. Przestają myśleć o nich jako o zasobniku białka do szybkiego uzyskania, zaczynają - jako o motorze napędowym turyastyki i okołoturystycznych usług.
Najgorsze jest podchodzenie do zjawisk w sposób izolowany. Sami wód nie upilnujemy,. Musimy mieć sprzymierzeńców wokół łowisk i uczestniczyć w życiu społeczeństwa, a nawet wspomagać rozwój lokalnych społeczności, wytwarzając wspólnotę interesów. Wtedy i z prestiżem wedkarstwa i wędkarzy będziemy mieć mniej kłopotów niż do tej pory. Zaczniemy się cywilizować.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski