f l y f i s h i n g . p l 2024.04.27
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Budowa suchej muchy-niezauważone .... . Autor: zin. Czas 2024-04-27 18:59:30.


poprzednia wiadomosc Odp: Kajaki na wodach górskich! : : nadesłane przez Andrzej Olszewski (postów: 286) dnia 2009-06-11 22:27:29 z *.zamosc.mm.pl
  Wszystko jasne Kol. więcej siedzi w kajaku niż łowi pstrągi i lipienie.Z pokładu kajaka chyba mniej widać
  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Kajaki na wodach górskich! [4] 11.06 23:01
 
A Kolega może z Policji lub podobnego organu? Skąd ta wiedza?
Może przykład jednej rzeki zniszczonej przez kajakarzy? Doczekam się?
W kajaku ostatni raz siedziałem w połowie lat osiemdziesiątych. Uczestniczyłem np. w spływach, w których brało udział ponad 1500 osób płynących z Targu do Sącza i powiem jedno. Przepływaliśmy obok dziesiątek muszkarzy i nigdy nie słyszałem, że im przeszkadzamy lub szkodzimy rzece. Tak jak wcześniej napisał sy.nek: wszystkiemu winni masoni, cykliści i kajakarze. A te puszki po piwie, które znajduję nad rzeką wczesną wiosną, zostawiają tam oczywiście kajakrze i pastuszkowie.
 
  Odp: Kajaki na wodach górskich! [1] 11.06 23:13
 
" z Targu do Sącza "

chyba nie ma co porównywać szerokoeści Dunajca do szerokości np Tanwi ....
 
  Odp: Kajaki na wodach górskich! [0] 12.06 01:07
 
Bo to nie miało być porównanie. Chciałem Tobie pokazać, że przepłynięcie nawet tylu ludzi w kajakach nie wpływa ujemnie na stan rzeki.
A kto rozsądny przyjedzie na Tanew, gdy usłyszy, że na spływie będzie 1500 osób?
Pływałem też po tak małych rzekach jak górna Płociczna, Biała i Czernica, Piława, Wel i po wielu innych małych rzekach. Myślisz, że w tamtych czasach nie spotykaliśmy (bo były to wyjazdy klubowe, kilka, kilkanaście kajaków) wędkarzy? Sam też łowiąc często spotykałem kajakarzy. Może ludzie byli wtedy bardziej wyrozumiali? Prawda jest taka, że teraz dla większości nie tylko kajakarz, ale i inny wędkarz spotkany nad małą rzeką to konkurent, więc wróg. Jednego kajakarza, który przepłynie Tobie przed nosem małą rzeką przełkniesz. Kilku już pewnie nie. W czym więc leży jedyny problem? W przeszkadzaniu.
 
  Odp: Kajaki na wodach górskich! [1] 12.06 22:27
 
Na początek Kol. Jachu jeśli Ciebie uraziłem to przepraszam, nic nie mam do twoich zainteresowań, jeśli chodzi czy jestem policjantem profesja jak każda inna ale nim nie jestem.Kol.Jachu nie w tym rzecz żeby się licytować nie o to w tym temacie powinno chodzić. To co piszę tyczy się nie tylko do Ciebie lecz do wszystkich pasjonatów którym choć trochę zależy na przyszłości wód górskich nie tylko na Roztoczu lecz w naszym jeszcze pięknym kraju.Padło na tym forum dużo słów, przykładów złych jak i dobrych w kwestii spływów kajakowych, ale w tym temacie coś sobie musimy wyjaśnić coś rozgraniczyć.Nie można porównywać takich rzek jak San, Dunajec czy Poprad do rzek gdzie dwa kajaki robią już tłok , Największy problem jest na rzekach wielkości Tanwi, Sopotu czy nawet Wieprza i im podobnych a sporo takich w naszym kraju.Te małe rzeki mają delikatne środowisko o unikalnych walorach przyrodniczych.Ktoś tu powie no tak te walory są dla wszystkich, zgoda one mają wszystkim służyć tylko tu musi być zachowany rozsądek. Te rzeki nie powinno się przerabiać dla wygody pływających turystów budując oczywiście bez stosownych zezwoleń pomostów, udrażniać osuwając zwaliska gdzie ryby mają ostoję czy nawet wbijać w dno koryta rzecznego tablice informacyjne dla turystów.Taka ingerencja tylko oszpeca rzeki to nie deptak w Sopocie z kramami gdzie się raczy turystów wszelką szmirą. Kol. Jachu wspominał w swoim poście, że nic się nie stanie jak ktoś zorganizuje kilku osobowy spływ tymi rzekami, zgadzam się z takim twierdzeniem, ale to co jest zauważalne na Roztoczu to nie jest klubowo-towarzyski spływ , który zdarza się raz na jakiś czas to przypomina masową produkcję w Chinach, która ma jeden cel zarzucić świat lichą tandetą. Na Roztoczu nie ma miejsca na kameralne spływy organizowane przez fanów takiego wypoczynku to jest wielki biznes, jeden wsiada do kajaka drugi wysiada ,etap i do domu jak chomiki w karuzeli .Taki organizator inaczej firma tylko jedno widzi jak skutecznie odsysać pieniądze z turysty tu liczy się sztuka , nieważna przyroda, nieważne są inne namiętności chociażby wędkarstwo czy jakiś tam dzierżawca ze swoją głupią gospodarką wędkarsko-rybacką.Jeszcze nie tak dawno na Roztoczu funkcjonowały może dwie ,może trzy firmy trudniące się spływami kajakowymi teraz to jest plaga.Oni sami chyba nie potrafią się zliczyć jako konkurencja.Może ktoś tu powie, że wszystko jest w porządku ,że takie zjawisko jest bezpieczne, na ile w to środowisko można ingerować bez szkody dla niego.My mamy operaty wodne konstruowane przez uczonych a w kajakach jak Panu pasuje.Taka sytuacja wręcz zmusza nas do szukania rozwiązań, szukania odpowiedzi jak pogodzić interesy kajakowe z wędkarstwem .Z linii klubu działającego na Roztoczu Salmo Club Roztocze wystosowaliśmy pismo w sprawie tego problemu do Ministra P. Nowickiego takie samo pismo zostało skierowane do K.Z.G.W i do Z.G.P.Z.W. może to coś da, może nic, ale jedno jest pewne chcieliśmy.
 
  Odp: Kajaki na wodach górskich! [0] 13.06 00:00
 
Ciężko mnie obrazić. Chcieliśmy mieć Unię, no to mamy. Kiedy ja bawiłem się w kajaki miałem: kartę pływacką (zdobytą w 14-tym roku życia), uprawnienia przewodnika kwalifikowanej turystyki kajakowej, patent motorowodny. Ten akurat nie był wymagany, ale przydawał się. Przewodnik musiał wymienić i umiejscowić na mapie wszystkie parki narodowe (potrafisz?), musiał "dopłynąć" (z pamięci) ze Szklarskiej Poręby na Wielkie jeziora mazurskie, wymieniając kolejne rzeki i kanały (potrafisz?). O całej reszcie nawet nie wspomnę. Poszliśmy na żywioł. Karty pływackiej już nie ma. Patent na łódź z silnikiem spalinowym też w zasadzie zbędny. Nie wiem, czy prowadzący spływy muszą mieć jakieś uprawnienia. Obawiam się, że kolesie od spływów komercyjnych nie mają. Nie sądzę np., by potrafili odczytać znaki na szlakach wodnych, wyciągnąć z wody tonącego (ja to przeżyłem), zorganizować prawidłowo biwak. Pewnie uważa się, że najważniejsze jest to, by płacili podatki. Nadzieja w tym, że skończy się klientela się chętna do pływania po rzeczkach takich jak na Roztoczu. Bo ile razy można przepłynąć np. Wieprz od Kaczórek do Szczebrzeszyna? Za pierwszym razem może być jeszcze ciekawe, później już raczej nie. Nie wiem ile by mi to teraz zajęło? Ze trzy godziny? Skąd te śmieci, kiedy to krótki odcinek i ze dwie, może trzy przenoski? Przepłynie taki raz i albo złapie bakcyla, albo mu się szybko znudzi. Ci prawdziwi dojdą do wniosku, że w naszym kraju kajakarz ma ciężkie życie. Jak zaliczą Dunajec i kilka mniejszych, aczkolwiek malowniczych rzeczek. Czy da się z tym walczyć z komercyjnym pływaniem? Będzie trudno. Władze mają w nosie. Trzeba jakoś trafić do organizatorów i przekonać. Tylko nie liczmy, że podobnie jak my zaczną płacić. Skoro nie muszą?
Pozdrawiam
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus