|
(...)Niech pan wytłumaczy wędkarzom, że trzeba zburzyć Solinę - wtedy diabli wezmą wszystkie pstrągi i lipienie z Sanu - których nie było, jak nie było zapory.(...)
Być może jestem nielicznym w tym gronie, ale tak - chciałbym aby zapory tam nie było, podobnie jak we Włocławku.
Niech pan namówi TPRŁ, żeby zburzyli zaporę w Lęborku - ryby dojdą do następnej i kropka. Tarliska są poza następnymi czterema.
To Pan ich może do tego namawiać, do namawiania ludzi trzeba mieć autorytet, którego ja nie mam, a Pan go ma. Ja mogę jedynie inspirować same autorytety i podsuwać im swoje pomysły. Sam nie jestem w stanie nic zrobić.
Mnie razi atak na hodowcę, który dba o dzikie ryby, że jego urządzenie panu się nie podoba. BO TO NIE JEST RZEKA - tylko kanał. On się tylko nazywa Rybnicka Struga - ale jest rowem melioracyjnym. I właściciel tego rowu panu nie pozwoli przerobić go na rzekę: kanał zostanie na wieki wieków kanałem i szlus.
To nie jest atak na hodowcę który dba o dzikie ryby, tylko atak na poddańczą retorykę, którą chłoną inni. Rowy melioracyjne powinny również mieć jak najwyższy potencjał samooczyszczania, ponieważ to co sobie rolnik sypie i wylewa na swoją glebę spływa do naszych wód. Trapezoidalne i opalikowane kanały bez zadrzewień mają bardzo mały potencjał samooczyszczania - najmniejszy zaś zaraz po pracach konserwacyjnych. Kiedyś zaproponowałem pewne zabiegi fitomelioracyjne nad rowami melioracyjnymi pracownikowi Agrofirmy Witkowo. Swoją drogą chciałbym aby naukowcy obliczyli jaka jest zakres potencjału samooczyszczania i wobec takich danych tak skonstruować taryfikator opłat środowiskowych dla rolników, aby ich ekonomicznie zmusić do zastosowania form najbardziej optymalnych.
Miałem ostatnio rozpocząć pisanie wniosku o grant na wykonanie pracy doktorskiej z zakresu samooczyszczania się rzek w Zakładzie Hydrochemii na jednaj z uczelni, ale chyba dam sobie spokój, ponieważ wynagrodzenie na uczelni to 1000 zł, zaś z grantem 2000 zł.... więc jednak Skandynawia. Pomysł jednak na te badania jako ideę "sprzedałem" i poproszę ów niedoszłego promotora, aby może podsunął ten pomysł badawczy komuś innemu. Komuś kto może ma już mieszkanie i bogatą żonę i może bawić się w naukę na polskiej uczelni.
Zabawa w fitomeliorację w rzece głównej która odbiera ładunek zanieczyszczeń obszarowych z rowów melioracyjnych to już musztarda po obiedzie, choć i tak dużo daje. Dlatego moim zdaniem właściciel tego rowu ma tyle do gadania o ile poddańcze nastawienie miłośników przyrody nie wygeneruje zmian legislacyjnych. Obecnie w zarządzaniu wodami panuje anarchia, bajzel i niepoparte wiedzą eksperymenty.... i niemal wszystko się okazuje po fakcie.
Na koniec załączę zdjęcie betonowego potoku, żeby do reszty zepsuć panu humor. Pstrągi używają go do wędrówki tarłowej do lasu i tam mają 4 kilometry dzikiego potoku. I każdy z nich z obrzydzeniem zasłania płetwą oczy, żeby nie widzieć ani betonu ani tych wariatów, którzy dorobili stopnie do betonowej rynny.
Przecież widziałem ten potok... A humor mam dobry.
Panie Józefie. Nie atakuję ludzi, tylko nastawienie tychże.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
|