f l y f i s h i n g . p l 2024.04.20
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
Bieżące informacje
Pstrąg i Lipień nr 42
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.

Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.
Wiadomości z łowiska
Mała Wisła 1
2020-10-14
test
Wiadomości z łowiska
San Zwierzyń-Hoczewka
2013-07-12
Warunki bardzo dobre
Wiadomości z łowiska
OS Dunajec
2014-08-12
warunki dobre ale nie idealne
Wiadomości z łowiska
Łowisko Pstrągowe Raba
2020-10-31
Dobrze to już było...
Nasze wzory
Chrust origami wings
Wzory much
W katalogu FF
IMGW
Stan wód
Niezbędny każdemu wędkarzowi "na rozjazdach"
 
Flyfishing.pl
Reportaże:
Passer - włoska przygoda

autor: dr Georg Moskwa, opublikowane 2005-10-29

W końcu czerwca b.r. byłem z rodziną w drodze na urlop do Włoch, dokładniej do mówiącej po niemiecku prowincji Bozen-Südtirol. Unikając zgiełku i korków na autostradzie Brenner boczną trasą bez problemów pokonaliśmy Alpy i osiagnęliśmy dolinę Winschgau (Vel Venosta) towarzysząc biegu rzece Etsch (Adyga).
 
Kwaterę mieliśmy w cudownej miejscowości Schenna (Scena) powyżej kiedyś cesarskiego kurortu Meran. Mnie oczywiście interesowała rzeka Passer, główny dopływ Adygi w tym regionie. Pierwszy rekonesans nad rzeką wykazał, że rzeka jest trudna. Ot, taka Białka Tatrzańska, tylko wielkości Dunajca. Z powodu upałów prowadziła, jak i Adyga, mętną wodę. Dolina Winschgau to duży kontrast klimatyczny; od lodowców na szczytach Alp (szczyt Semilaun, miejsce znalezienia mumii „Ötzi”, ma ponad 3600 m n.p.m.) aż do palm i cedrów w upalnej dolinie Adygi jest zaledwie kilka kilometrów. W dorzeczu Adygi występuje sześć gatunków salmonidów: pstrąg potokowy, tęczowy, źródlany, lipień, palia alpejska i „marmorata”. Ten ostatni gatunek (Salmo trutta marmoratus), to prawdziwy adriatycki endemit. Występuje, o ile wiem, wyłącznie w rzekach Soca/Isonzo, Piave i w dorzeczu Adygi. Zagrożony wiginięciem, jest oczkiem w głowie ichtjologów i mażeniem każdego muszkarza. Znacznie różni się od potokowca, jest bardziej drapieżny i dochodzi do wagi 20 kg. Nie ma kropek i barwą przypomina w wodzie raczej zieloną makrelę niż pstrąga. Niestety łatwo krzyżuje się z wprowadzonym tam po Pierwszej Wojnie Swiatowej potokowcem produkując liczne i płodne mieszańce.

Pierwszy tydzień urlopu byłem grzeczny i chodziłem z rodziną po górach. Oczywiście zaglądałem do każdego z licznych potoków i jezior górskich. Interesowała mnie entomologia wodna. Jętki, chruściki i widelnice były bardzo obiecujące. Cierpliwość podpierała mętna, wysoka woda w Passer. Po tygodniu woda się wyklarowała i moja cierpliwość skończyła. Wykupiłem włoską kartę wędkarską dla urlopowiczów za 24 € i rozglądałen się za licencją na Passer. Niestety było to przysłowiowym posyłaniem mnie od Annasza do Kajfasza. Na końcu telefonicznie dorwałem prezesa miejscowego klubu. Pan Egger uprzejmie wyjaśnił mi warunki: tylko sztuczna mucha, hak bez zadziorów, wymiar 50 cm (!), jedna ryba na dzień (potem rejestracja i koniec wędkowania) a cena dziennej licencji „zaledwie” 50 € (!?). O ile te inne warunki by były do strawienia, nigdy nie zabiłbym marmoraty, to taka cena była dla mnie barierą nie do przeskoczenia. Nawet ekskluzywne łowiska w Niemczech kosztują połowę. Prezes uzasadniał, że w ramach restytucji tego gatunku zarybia się tylko marmoratą, a ta kosztuje. Wyliczyłem, że każdy przyjezdny za dzienną licencję kupi klubowi 10 sztuk marmoraty po 200 g. Takimi się zarybia. Elegancka chodowla (widziałem cudo) tylko czeka.Tak też można finansować zarybienie. Poza tym są jeszcze w rzece duże tęczaki około 70 cm ze starych zarybień a takie okazy mają swoją cenę. Prezes czując moje załamanie pod koniec rozmowy łaskawie powiadomił mnie, że mogę wykupić w gospodzie w Saltau licencję na odcinek sąsiedni, 13 km w górę rzeki. Tyle, że tam ryby mniejsze. Zadzwoniłem, faktycznie, mogłem dostać licecję przy barze na miejscu za tylko 18 €, więc nawet nie połowę ceny. Do tego ale nie doszło.

Wieczorem gawędziłem ze Stefanem, szwagrem gospodyni, zapalonym wędkarzem i członkiem miejscowego klubu. Tematem była gospodarka wędkarska, struktury klubu wędkarskiego w Meranie i program restytucji marmoraty. Powiedziałem mu też, że jego odcinek Passer mam finansowo z głowy i wybieram się powyżej Saltau. Wtedy stał się cud: sympatyczny rozmowca oświadczył, że podaruje mi wolną licencję na Passer, bo ciekaw jest mojej opinii o rzece. Drugiego dnia miałem na blanko dniową licencję w rękach. Uczucie jak gwiazdka i wielkanoc razem. Wieczorem obskoczyłem odcinek rzeki pod moją kwaterą stwierdzając, że na 2 km brzegu są tylko cztery dla muszkarza dostępne miejscówki na których obrobienie potrzebuję góra 2 godziny. Niestety po burzy w nocy przyszła bryndza i musiałem poczekać jeszcze dwa dni do wyklarowania wody. Ostatnią noc przed połowem wcale nie spałem. Dnia 07. lipca 2005 roku o szóstej rano stałem nad rzeką. Z reguły boję się psów, ale tym razem przegnałem pokaźnego owczarka berneńskiego pilnującego sadów nad rzeką. Zgodnie z radą eskspertów przywiązałem nową koncówkę przyponu 0,22 mm (nigdy tak grubej nie używam) i czarnego, dociążonego Wooly Bugger nr. 6. Stałem około 30 metrów powyżej skalnego progu w szybkiej wodzie. Do nóg niespodziewanie podskoczył mi gronostaj, nad głową wspinała się czarna, górska wiewiórka a nad rzeką uwijały się liczne pluszcze. Słowem poranna sielanka. Przed progiem widoczny był duży głaz. Podobno za takimi stoją marmoraty. Celnym łukiem posłałem streamer do zawirowania za głazem. Już po trzecim przejściu mam potężne branie. Z wody wyskakuje olbrzymi tęczak, największy jakiego widziałem na wędce, około 4 kg i 70 cm w kolorze miedzi. Lądując w wodzie przerywa przypon jak pajęczynę. Nie miałem w tych warunkach żadnej szansy, szkoda. Wiążę nowego streamera i posyłam go z odrobiną nadzieji pod próg. Branie i przeciętna ryba szamoce się na wędce. Zawiedziony prubuję wyjąć ją bez podbieraka. Dopiero jak spada z haka, widzę że to palia. „Wariacie przecież nigdy nie zaliczyleś palii alpejskiej” karcę się sam, za pózno. Koncentruję się na dalszych miejscówkach i wyjmuję dwa ładne potokowce. Wyjmuję, to znaczy puszczam, bo wymiar 50 cm u pstrąga to nie lipa. Po obiedzie wysyłam rodzinkę do basenu a sam kładę się do łóżka. Niesprzespana noc robi swoje. Wieczorem ruszam w górę rzeki. Coś tam nie gra ze skalą mapy. Objuczony ekwipunkiem po dobrej godzinie komandoskiego marszu historyczną scieżką górską docieram do mostu na Passer. Tu rzeka jest jeszcze niedostępniejsza i szybsza. Jestem zrozpaczony stratą czasu. W tym momencie zjawia się pierwszy muszkarz, jakiego tu widziałem. Jak się okazuje, miejscowy specjalista. Rozpoczyna się interesująca rozmowa. Łowi, o dziw w tak szybkiej wodzie, na agresywną suchą. Prowadząca to szary palmer a skoczek oliwkowa jętka. Zaliczył już 6 ryb, mieszańców marmoraty, potokowców i lipieni. W tych warunkach? Widząc moje niedwieżanie pyta, czy ma mi pokazać jak łowi? Oczywiście, przecież przyjechałem się uczyć. Spuszcza się prawie pionową skarpą do wody, cóż góral. W ciągu kilku minut wyciąga trzy czterdziestaki, tutaj podwymiarowe. Wystarczy, składam sprzęt i ubieram wodery. Brązowego, suchego Klinkhamera puszczam w oczko za głazem. Widowiskowe branie i prawie czterdziestak skacze na haku. Wygląda w wodzie jak makrela, więc może marmorata? W podbieraku pokazuje kilka czerwonych plamek, jednak to mieszaniec marmoraty z potokowcem. Rasowe są niestety rzadkie. Cóż, lepszy taki ja nic. Stefan, bo tak się przedtawił mój nowy towarzysz (same Stefany?) wyjmuje lipienia. Wyjaśnił, że od reparatury jazu i przepławki w Meranie gatunek ten wraca z Adygi do Passer. Klub wspiera restytucje kiedyś licznego tu lipienia narybkiem.

Zaczyna padać i cieszę się, że Stefan podrzuci mnie samochodem na dolny odcinek. W ten sposób nie muszę wracać po ciemku górską ścieżką. Na moście przy chodowli marmoraty czeka moja rodzinka. Moja żona z opisu już zbadała stanowisko olbrzyma i zachęca mnie do drugiego podejścia. Chce widzieć hol i dostać coś do patelni. Pod jej i córek bacznym okiem obrabiam dołek za głazem. Pojawia się potężna płetwa ogonowa tęczaka-olbrzyma, jakby chciał mi udowodnić, że ma mnie w d... . Nie daję za wygraną i zakładam pomarańczowego „prowokatora”. Branie i hol ostatniego czterdziestaka we rwącej wodzie. Brawa rodzinki. Z trudem tłumaczę córce, że jest podwymiarowy. Wyskoki potokowca na dobre przegoniły tęczowa „babcię”.
W międzyczasie leje jak z cebra i wracam z przemoknięta rodzinką do kwatery. Wprawdzie bez rasowej marmoraty i tęczakowej „babci”, ale zadowolony z czterech zaliczonych pstrągów i nowych doświadczeń.

Nie po raz ostatni byłem nad górną Adygą. Passer to muszkarskie wyzwanie. Kusi też sama Adyga, która ale tylko wiosną i jesienią nosi czyste, wolne od lodowcowych osadów wody. Chętnie też spotkam moich nowych, miłych towarzyszy Stefanów po kiju i musze.



Progi, bankówki marmoraty


Passer wymaga respektu


Nadzieja


Stefan w akcji


<< PowrótOceń artykuł >>

Galeria zdjęć
Jesienny wschód słońca.
Email:
Haslo:
Zaloguj automatycznie
przy kazdej wizycie:
Zaloz konto
Gorące dyskusje
Na Forum
Ustawa o ochronie
zwierząt

Nie trzeba być
jakimś wielkim
prorokiem, żeby
stwierdzić, że
wcześniej lub
później ktoś uzna,
że C&R/No Kill, nie
Propozycje na naszywkę Forum FF

 [tally] 7

 [tally] 5

 [tally] 10

 [tally] 12

 [tally] 81

 [tally] 10

 [tally] 1

 [tally] 4

 [tally] 19

 [tally] 8

 [tally] 19

 [tally] 93

 [tally] 24

 [tally] 6

 [tally] 7
głosów: 306 więcej >>
Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus