 |
Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna
: : nadesłane przez
namuche.pl (postów: 99) dnia 2025-06-25 14:02:14 z *.dynamic.play.pl |
|
Zapraszam do przeczytania opinii prawnej w sprawie No Kill.
Nadesłany link: https://namuche.pl/
|
|
[Powrót do
Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem] |
|
|
|
|
Nadawca
|
Data |
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [0]
|
|
25.06 18:41 |
|
|
Dla mnie zasada "no kill" (o czym wielokrotnie pisałem na FFF oraz artykułach na stronie namuche.pl) została
wprowadzona w życie i lansowana jako jedynie właściwa, przez:
- wędkarzy startujących zawodniczo;
- celebrytów czerpiących zyski z wędkarstwa;
- "nałogów", którzy muszą się spełniać oraz dowartościowywać na licznym (często kilkakrotnym tygodniowo)
wędkowaniu.
Spolegliwego wobec przyrody i ryb wędkarza, takie prawne interpretacje i wynikające z nich dylematy - według
mnie nie dotyczą. |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [0]
|
|
25.06 21:36 |
|
|
Jak gospodarz łowiska zakaże wypuszczać złowione ryby to będę się stosował. Teraz to
takie sobie dyrdymały. |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [1]
|
|
25.06 23:39 |
|
|
Jeśli chcesz być pewnym, że nie przekraczasz norm prawnych masz dwa wyjścia :
- nie łowić
- próbować łowić na bezrybnej rzece.
powyższe dotyczy wód tzw. górskich na których warunki uniemożliwiają utrzymanie populacji w wyniki naturalnego tarła, czyli prawie wszystkich. |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [0]
|
|
26.06 08:59 |
|
|
Jest jeszcze trzecie wyjście. Olać teoretyków i robić swoje. I tak za kilka/kilkanaście lat już będzie po "ptokach" (przynajmniej na wodach PiL).
Choć nie neguje filozoficznych racji takiego podejścia.
P.S. Klenie też mam zabijać i delektować się ich delikatnym mięsem czy też wyrzucanie ich w krzaki będzie bardziej etyczne?. |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [3]
|
|
26.06 10:01 |
|
|
Wysłałem do jednego z Panów info i otrzymałem wiadomość: pierdolenie o Szopenie.
Czytam powyższe i mam wrażenie, że stajemy okoniem do faktu, że Ustawy, zrozumienie rzeczywistości wraz z rozwojem i zmianami w myśleniu ludzi są nieaktualne.
Porównajcie zwierzę: sarna z rybą. To zwierzęta, o które należy zadbać. Czy nam się podoba czy nie. Są na takim samym poziomie. Dla nas łowienie to przyjemność. Dla ryb to udręka i często utrata życia.
Mam wiele dylematów, sam nie mam rozwiązań gotowych.
Rzecz nie tyczy się P&L tylko całego środowiska wędkarskiego. CAŁEGO! Tu jest poważny problem do ogarnięcia. Jeśli ktoś to bagatelizuje wystawia sobie świadectwo.
Nikogo nie chcę urazić. Zwracam tylko uwagę na poważny problem do rozwiązania.
|
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [0]
|
|
26.06 10:51 |
|
|
Tak.
To nie jest tylko dyskusja o prawie. Tu ono jest jednoznaczne - nie wolno kaleczyć zwierząt dla własnej
przyjemności (rozrywki) ludzi. Niestety duża część naszego społeczeństwa lekceważy prawo i uważa,
że może robić to co subiektywnie uważa za słuszne. Większość wędkarzy (zwolenników C&R) traktuje
C&R jako usprawiedliwienie dla ich nieograniczonej żądzy łowienia i kaleczenia ryb. To - wbrew
pozorom - ma niewiele wspólnego z ochroną ryb, bo nieraz w takim samym stopniu (albo jeszcze
większym) przyczyniają się do ujemnego wpływu na ryby, jak przy zasadzie zabierania ryb.
To raczej powinna być dyskusja nad dalszym kształtem wędkarstwa - ograniczenie presji i możliwości
kłucia (złowienia i kaleczenia) ryb. Niewiele osób jest gotowych to zrozumieć. Tak samo, jak jeszcze do
początku lat 90. niewiele osób było w stanie zrozumieć, że można wypuszczać wymiarowe ryby (jako
pierwszy napisałem w P&L tekst o C&R i pukano się wtedy w głowę wskazując na mnie). Dziś tak
samo zwolennicy C&R patrzą na mnie jak na dziwoląga, gdy od dłuższego czasu mówię i piszę o
potrzebie rzeczywistej ochrony ryb, a nie deklaratywnej lub życzeniowej.
Nie wiem, jak zostanie rozwiązany problem:
- zawodów
- oficjalnego stanowiska użytkowników rybackich (w tym PZW) o obowiązkowym stosowaniu C&R na
ich wodach,
- konkursów na rekordowe ryby, które są uwalniane (np. w WW).
Zapewne wszelkie zaostrzenie rygorów, które utrudnią "łowienie do bólu", spotkają się z nerwowym
przyjęciem znacznej części wędkarzy, wręcz uznających to za zamach na ich wolność. No ale dlatego
przyjęto ustawę, bo znaczna część społeczeństwa nie chce zrozumieć, że zwierzętom też należy
okazywać szacunek.
Zaznaczam, że łamanie ustawy o ochronie zwierząt jest przestępstwem i wcześniej lub później ktoś
zostanie pociągnięty do odpowiedzialność. Nie będzie mógł się głupio tłumaczyć, że nie wiedział. |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [0]
|
|
26.06 18:57 |
|
|
”Mam wiele dylematów, sam nie mam rozwiązań gotowych.”
________
Policjant, żołnierz, lekarz/weterynarz też ma dylematy. Nie każdy nim musi być (żołnierz …
obecnie). Może zanim chętny zapisze się do Związku Wędkarskiego powinien mieć jakieś
badania oraz podpisywać stosowne zgody aby nie mieć dylematów. Corocznie bo nie płacąc
składki członkowskiej automatycznie się ich pozbywa.
Co do Ustawowych regulacji, Państwo zorientuje się że wpadli w kolejną skrajność gdy w
wodach nie będzie ryb. Jak do tej pory tego nie zauważa uważając że wszystko jest ok.
|
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [0]
|
|
29.06 09:33 |
|
|
Wysłałem do jednego z Panów info i otrzymałem wiadomość:
pierdolenie o Szopenie.
Typowe. Jak coś nie do końca albo w ogóle nie pasuje do obrazu
świata takiego super macho to jest to pierd....o Szopenie. |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [2]
|
|
26.06 11:44 |
|
|
Choć zgadzam się z tezą, że w przypadku kłucia ryby haczykiem – a więc jej okaleczania – może
dojść w pewnych przypadkach do naruszenia ustawy o ochronie zwierząt, to jednak nie zgadzam się
z argumentacją używaną w artykule.
Na co pozwala ustawa o ochronie zwierząt?
Ustawa ta pozwala na zabicie złowionej ryby. A skoro tak, to pozwala również na jej złowienie, czyli
na ewentualne sprawienie jej cierpienia oraz okaleczenie haczykiem. Haczyk to nic innego jak
dozwolone narzędzie kaleczące (zgodnie z ustawą rybactwie).
(Tu ciekawostka polskiej szkoły prawa – za działania niezgodne z ustawą grozi do 3 lat więzienia –
np. za połów na żyłkę z haczykiem bez wędki, co tak przynajmniej wynika z literalnej wykładni.)
Postawiona teza:
„Jeśli zgodzić się z koncepcją Mirosława Bańki, to trzeba przyjąć, że wędkarz, który rybę złowił, a
następnie ją wypuścił do wody, ryby nie pozyskał, bo przecież już jej nie ma.”
To odpowiada sugestii zawartej w zadanym mi pytaniu, że ustawa rybacka została skonstruowana
pod kątem pożytków: pozyskiwania i zabierania.
Pragnę zauważyć, że przyjmując taką koncepcję, zawsze gdy wędkarz de facto nie skonsumuje
złowionej ryby, staje się przestępcą. Według tej logiki, każdy, kto wypuści np. 5-centymetrową ukleję,
jest przestępcą – bo jej nie zjadł, a wypuścił. Z tekstu wynika więc obowiązek konsumpcji. To absurd.
W tekście przyjęto błędne założenie, że dopiero permanentne posiadanie (czyli: „mam rybę”)
oznacza, że wędkarz ją pozyskał. To kolejny absurd. Pragnę zauważyć, że jeśli wędkarz zje rybę, to
również jej nie ma – tak samo jak wtedy, gdy ją wypuści. Wynika z tego, że zarówno ten, kto rybę
zjadł, jak i ten, kto ją wypuścił – są przestępcami. Bo w obu przypadkach ryby już nie ma, a przecież
wcześniej ją okaleczyli haczykiem. A ten, któremu ryba spadła z haczyka podczas procesu zabijania,
ma jeszcze gorzej, bo trudno powiedzieć że rybę miał a bez wątpienia okaleczył.
Gdyby ktoś postawił mi zarzut, że rybę złowiłem, ale jej nie pozyskałem, bo jej nie mam –
odpowiedziałbym, że fantazjuje. Przecież widział rybę w moich dłoniach, a więc ją miałem – a więc ją
pozyskałem (stała się moja). Skoro stała się moja, to nikogo nie powinno obchodzić, co z nią później
zrobiłem. Mogę ją zabić i zjeść – nie mam obowiązku zabijania. Mogę ją porzucić – też mam do tego
prawo – i również jej nie mieć. Tak to działa od zarania ludzkości.
Stan faktyczny
Połów ryb jest sposobem nabycia własności ryby. Aby więc móc powiedzieć, że coś się „ma”, czyli że
coś się pozyskało, trzeba wejść w posiadanie ryby, która żyje w wodzie. Z posiadaniem mamy do
czynienia dopiero wtedy, gdy ktoś, kto widzi rybę w wodzie, będzie ją miał – w sensie animus et
corpus. Czyli nie tylko będzie chciał ją mieć, ale będzie miał ją fizycznie - fizycznie rozporządzał.
Z punktu widzenia ustaw (zarówno uoz, jak i ustawy rybackiej), dalsze losy ryby nie mają znaczenia.
Jeśli ktoś coś ma, może z tym zrobić, co mu się podoba – nie musi ryby zabijać. Obowiązek zabicia
występuje tylko w przypadku gatunków inwazyjnych.
Problem w kontekście „no kill”
Problem nie leży w tym, że wędkarz łowiąc ryby ich nie zabiera. Taki wędkarz powie, że rybę
pozyskał, ale potem ją wypuścił – i to dla dobra przyszłych pokoleń, czyli nas wszystkich. Wobec tego
koncepcja ukarania go upada.
Problemem jest natomiast sytuacja, w której wędkarz nie może wejść w posiadanie ryby – np. w
łowiskach „no kill”. Co wtedy? Niby nic się nie zmienia, ale pozyskać ryby (nabyć jej własności)
legalnie już nie może. A więc albo:
pozyskuje ryby nielegalnie, a następnie je uwalnia, nawet teoretycznie żadnej nie może pozyskać.
albo
w ogóle ich nie pozyskuje, tylko haczy je haczykiem.
Tak czy inaczej – niedobrze.
Pozdr MACIEJ
|
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [0]
|
|
26.06 11:55 |
|
|
Haczyk to nic innego jak
dozwolone narzędzie kaleczące (zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt – dalej: uoz).
Oczywiście chodzi o urś.
przeprasza za błąd.
pozdr Maciej |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [0]
|
|
27.06 22:22 |
|
|
O jakich ustawach my tu mówimy! Przecież wystarczy uchwała, albo dekret.
|
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [1]
|
|
26.06 12:18 |
|
|
Tego samego autora:
... Je¬żeli założeniem zawodów wędkar¬skich „na żywej rybie" jest wypusz¬czenie złowionych ryb po
zmierze¬niu do wody, to nie ma zagrożenia ich życia i zdrowia (poza oczywisty¬mi zagrożeniami
związanymi z każ¬dym wędkowaniem, które muszą być tolerowane, gdyż w przeciwnym ra¬zie samo
wędkarstwo trzeba by uznać za nielegalne, a tego nikt roz¬sądny nie postuluje). Czy zatem ta¬kie zawody
powodują cierpienia ryb? W tym miejscu zauważyć trzeba od razu, że z tego punktu widzenia jest
dokładnie obojętne, czy długość li¬pienia wynosi 28 cm, czy 32 cm, a zatem - powtarzam, z tego punktu
widzenia - obniżenie na zawodach sportowych wymiaru ochronnego li¬pienia z 30 cm do 27 cm jest
pozba¬wione jakiegokolwiek znaczenia prawnego. Okazuje się, że wracamy do podstawowego pro¬blemu
prawnego, jakim jest relacja między ustawą ry¬backą a ustawą o ochronie zwierząt. Pominę mocno
kontrowersyjny problem, czy złowienie ryby na węd¬kę rzeczywiście powoduje jej cierpienie. Załóżmy, że
tak, bo jeżeli nie, to w ogo¬lę nie ma o czym mówić. Jeżeli złowienie ryby na wędkę nie powoduje
cier¬pienia ryby, to żadne za-wody wędkarskie nie na¬ruszają przepisu art. 13 ust. 1 ustawy o ochronie
zwierząt, leżeli natomiast założymy, że powoduje,  to musimy zauważyć, że gdyby ustawa o ochronie
zwierząt miała pierwszeństwo przed ustawa rybacką, to wędkarstwo stałoby się nielegalne.  Jeszcze
można byłoby argumentować, że wprawdzie ryba przez jakiś czas cierpi, ale po wyłowieniu zostanie
natychmiast uśmiercona, a ze względu na wielo¬wiekowe tradycje wędkarstwa można to cierpienie
usprawiedliwić. Ale to rozumowanie łamie się w odnie-sieniu do ryb niewymiarowych (a na tej samej
zasadzie w odniesieniu do ryb w okresie ochronnym), nigdy bowiem nie można wykluczyć, że przynętę
chwyci ryba niewymiarowa, a ona nie zostanie uśmiercona, po¬nieważ zgodnie z art. 4 ust. 1 ustawy
rybackiej musi być wypuszczona.  Dopiero teraz dochodzimy do tezy, ze to co jest dozwolone w
wędkarstwie, nie może być zabronione ustawą o ochronie zwierząt.  ... |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [0]
|
|
26.06 19:10 |
|
|
Nie inaczej jest w myślistwie. Po oddaniu strzału myśliwy nie ma nigdy pewności że zwierzę
wzięte na cel zostało uśmiercone. Wypadałoby zakazać myślistwa.
A „odłowy” ptaków, ryb, innych zwierząt w celach badawczych? A zabijanie szkodników,
trucie gryzoni?
Co do wypuszczania zawsze mogę powiedzieć że moim celem jest większa zdobycz. Przy
łowiskach „No Kill” trudniej się wytłumaczyć.
|
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [15]
|
|
26.06 21:55 |
|
|
Wszystko przemawia za tym aby stworzyć nową , odpowiadającą obecnym uwarunkowaniom i
społecznym potrzebom ustawę o ... może o amatorskim połowie ryb ( stara ma ze 40 lat , w wielu
miejscach jest przestarzała a niektóre zapisy brzmią dziwnie ) . Jednoznaczną , nie zachęcającą do
semantycznych dywagacji , uwzględniającą szeroko pojęty dobrostan wód , w jakimś stopniu limitująca
dostęp do łowisk . Oby się taka urodziła zanim etycy i ekolodzy wyrwą nam wędki z rąk.
PS. A jakby na problem z " no kill " popatrzeć okiem ryby ... Najlepiej takiej w podbieraku ( np.
muchowym ) . Wybrała by cios w głowę czy powrót do wody ? Dajmy głos rybom !!!  |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [0]
|
|
26.06 22:21 |
|
|
Dajmy głos rybom !!!
Witam.
Przecież kazdy to wie że dzieci i ryby głosu nie mają ...
Podrawiam. |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [4]
|
|
26.06 22:45 |
|
|
Ustawa sankcjonująca łowisko no kill jest nierealna społecznie i kulturowo - nie znam ustawy która by no kill
sankcjonowała na świecie. Powód jest prosty, jeśli wędkarz otrzyma zezwolenie zgodnie którym nie będzie mógł
zabrać z łowiska żadnej ryby, jak by nie patrzeć i z której strony by nie patrzeć wyjdzie że dostał zezwolenie na
kucie ryb haczykiem. Nie sądzę aby ktoś rozsądny na takie takie uprawnienie się zgodził . Zatem ustawa
sankcjonująca No Kill jest równoznaczna z zakazem wędkarstwa.
Póki jest tak, że wędkarz może rybę zabrać (nabyć jej własność) a potem zwrócić jej wolność, mamy do czynienia
z działaniem społecznie użytecznym, wędkarz chroni zasoby dla przyszłych pokoleń, ale w momencie jeśli taką
możliwość się odbiera wędkarzowi, nie ma potrzeby aby chronił przyrodę ograniczając swe potrzeby, więc
wędkarstwo staje się kuciem haczykiem ryby dla uciechy.
Pozdr Maciej |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [1]
|
|
27.06 14:56 |
|
|
To może rozwiązanie kompromisowe . Można zabrać ale przy zachowaniu różnych ograniczeń , znacznie bardziej
rozbudowanych niż te obowiązujące dotychczas . Limity ilościowe , okresy ochronne , ograniczenia dotyczące
metod i sprzętu , ilości i rodzaju przynęt , " widełkowe " wymiary ... Na początek zaproponuję łowienie wyłącznie
na jedną nimfę . |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [0]
|
|
27.06 20:25 |
|
|
Ależ ograniczyć zabieranie ryb można i bez zmiany ustawy. Wystarczy zmniejszyć limity, jakie
„przyznają” sobie wędkarze. Dla przykładu, w Polsce rocznie z obwodów wędkarze odławiają zgodnie z prawem ok. 3 mln
kg ryb (głównie płoć). Wędkarzy w obwodach łowi jakieś 500 000 (szacuję). Daje to średnio 6 kg na
wędkarza.
Każdy wędkarz płaci mniej więcej po równo, a więc powinien mieć realną, a nie wirtualną możliwość
zabrania mniej więcej 6 kg ryb rocznie. Ci, którzy chcą zabrać – niech sobie zabiorą, a ci, którzy nie chcą – niech nie
zabierają. Sprawiedliwe? Wydaje się sprawiedliwe. Realne? Nierealne.
Zanim nie zacznie się ograniczać możliwości zabierania do jakichś realnych wartości, nie ma sensu
pisanie o innych rozwiązaniach. Bo teraz jest tak, że jeden – zgodnie z regulaminem – może zabrać 1
tonę. Czyli żyjemy w fikcji. Ten, który ryby wypuszcza, raczej nie robi tego po to, aby drugi „kilowiec” sobie
je zabrał. Konflikt gotowy. Jeden drugiemu chce zabronić łowić
Pozdr Maciej |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [1]
|
|
28.06 10:29 |
|
|
Pytanie powinno paść następujące. One dla wielu będzie niedorzeczne ale jednak:
Czy ryba ma prawo w świecie zwierząt jak człowiek do tych samych praw? Mianowicie, my
tu sobie piszemy, że dajemy sobie prawo do tego, żeby rybę poławiać i decydować czy
damy jej wolność. To samo z Sarną czy dzikiem.
W odwrotnym przypadku to nie działa, bo jeśli dzik zaatakuje nas w lesie to robimy
wszystko aby się obronić ale często kończy się to źle dla dzika. A to my jesteśmy u niego a
nie on u nas.
Jak rekin zaatakuje człowieka w morzu to jest alarm i zaczyna się polowanie na rekina choć
to on jest u siebie.
Dajemy sobie prawo do tego żeby decydować o tym, czy no kilo jest dobre czy nie jest.
Bo zwierzęta głosu nie mają. Tzn. Mają ale by go nie rozumiemy co nie oznacza, że to jest
ok.
Oczywiście to wynurzenia filozoficzne, trochę abstrakcyjne ale jak nas rRusek będzie
napierdał rakietami to będziemy pisali o No kill?? Pewnie nie.
Reasumując to wielkie wyzwanie dla nas co my z tym zrobimy.
Ustawa sankcjonująca łowisko no kill jest nierealna społecznie i kulturowo - nie znam
ustawy która by no kill
sankcjonowała na świecie. Powód jest prosty, jeśli wędkarz otrzyma zezwolenie zgodnie
którym nie będzie mógł
zabrać z łowiska żadnej ryby, jak by nie patrzeć i z której strony by nie patrzeć wyjdzie że
dostał zezwolenie na
kucie ryb haczykiem. Nie sądzę aby ktoś rozsądny na takie takie uprawnienie się zgodził .
Zatem ustawa
sankcjonująca No Kill jest równoznaczna z zakazem wędkarstwa.
Póki jest tak, że wędkarz może rybę zabrać (nabyć jej własność) a potem zwrócić jej
wolność, mamy do czynienia
z działaniem społecznie użytecznym, wędkarz chroni zasoby dla przyszłych pokoleń, ale w
momencie jeśli taką
możliwość się odbiera wędkarzowi, nie ma potrzeby aby chronił przyrodę ograniczając swe
potrzeby, więc
wędkarstwo staje się kuciem haczykiem ryby dla uciechy.
Pozdr Maciej |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [0]
|
|
28.06 14:51 |
|
|
Ryba ma dokładnie tyle samo praw co my. Ryby mogą sobie uchwalać ustawy i decydować, co jest dla
nich dobre, a co nie — ale my tych ustaw nie przestrzegamy. Ryby naszych ustaw też nie
przestrzegają. Są wolne i mają gdzieś ludzkie prawa. Dopiero w momencie pozbawienia ich tej
wolności możemy decydować o ich losie — ale nie na podstawie praw rybich, tylko naszych, ludzkich,
bo to my je wolności pozbawiamy, a nie odwrotnie. Ryby dalej praw ludzkich nie przestrzegają co
najwyżej są zmuszone do określonych czynności, a i to jest dość trudne.
Kiedy rekin złapie kogoś w zęby, to po pierwsze — może to zrobić, bo takie jest jego rekinie prawo, a
po drugie — w takiej chwili człowiek nie ma praw wynikających z ludzkich ustaw, tylko podlega prawu
natury, można powiedzieć prawu rekiniemu. Ten może go zjeść w całości albo puścić, na przykład bez
nogi. Pytanie, co lepsze? Dla rekina to co zrobi będzie to co uzna za lepsze. Może jednak jakiś sąd
rekini skaże go że łowił NO KILL , ale o tym pewno się nie dowiemy.
Nie mam wątpliwości, że mam prawo zadecydować, czy puścić rybę, którą złowiłem, czy też ją zjeść
samemu lub ofiarować komuś. To prawo mam z natury — taki się urodziłem. Nikt nie musi mi tego
prawa nadawać; co najwyżej może mi je odebrać, i to nie de facto, a zgodnie z ludzkimi ustawami.
W znaczeniu filozoficznym to czy coś jest dobre czy co nie nie rozstrzygają ustawy, zakazy i nakazy ani
rozmowy czy dyskusje. W znaczeniu filozoficznym to każdy musi rozpatrzeć to we własnym sumieniu
(systemie wartości), a wolna wola (zdolność do podejmowania decyzji) pozwala dokonać mu wyboru.
Reszta choć wygląda na dyskusję o prawach ryb to już trochę coś innego — to walka o zasoby, jak z
nich korzystać, a nie o prawa rybie.
Pozdr Maciej. |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [0]
|
|
27.06 14:46 |
|
|
wybrałaby święty spokój. |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [7]
|
|
28.06 19:33 |
|
|
A jakby na problem z " no kill " popatrzeć okiem ryby ... Najlepiej
takiej w podbieraku ( np.
muchowym ) . Wybrała by cios w głowę czy powrót do wody ? Dajmy
głos rybom !!!
Popatrzymy zatem okiem lipienia z OS San. Powiedzmy, że to Ty
jesteś tym lipieniem.
Jest czerwiec, Ty jesteś głodny po zimie i tarle a tu nagle przychodzi
masowy, tu myślę czy wylot czy rójka, chyba jednak wylot. Łapiesz w
pysk jedną, drugą, trzecią, czwartą, a tu nagle trach dostajesz po
gębie haczykiem (o czym nie wiesz, w ogóle nie wiesz co się dzieje).
Po chwili zaczynasz walczyć z nieznaną ci siłą, i taki scenariusz, by
nie zanudzać, powtarza się kilkadziesiąt razy w roku. Pod koniec
wakacji już nawet nie próbujesz czegoś przekąsić w dzień, gdy te
dziwne dwunożne istoty chodzą po twoim domu w ciężkich
buciorach, tym bardziej że twój pokuty i podarty pyszczek przestał się
do tego nadawać a ty boisz się własnego cienia. I tak 12 miesięcy w
roku, ileś tam lat. Co byś wybrał? |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [6]
|
|
29.06 11:59 |
|
|
Dla mnie taka antropomorfizacja to delikatne nadużycie . Życie ryby w górskiej rzece nie jest usłane różami a
wędkarz jest tylko jednym z jej "koszmarów" .Są drapieżniki ( ryby , ptaki , ssaki ) , są wezbrania , mętnice , kra ,
wysoka temperatura , pasożyty itp , itd . I w zasadzie tylko na presję wędkrską mamy wpływ .
Natomiast ryby , wprawdzie sporym kosztem , ale jakoś dają sobie z nami radę . Potrafią cofnąć się od muchy ,
nie zareagować przy zbyt grubym przyponie , holowane po raz kolejny nie walczą tak energicznie . Odruchy
działają .
Oczywiście to o czym piszesz to ciemna strona ff , ale myślę że przy pewnych ograniczeniach te negatywne
rzeczy można zminimalizować . Ale czy jesteśmy na to gotowi ?? |
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [5]
|
|
29.06 20:45 |
|
|
Te wszystkie koszmary, oprócz dyskutowanego, mają jedną wspólną
cechę. Są pochodzenia naturalnego a zatem są usprawiedliwione. A
dyskutowany nie jest. Nigdzie w świecie zwierząt nie działa zasada
no kill, chociaż zabijanie dla "sportu" jak najbardziej. |
|
|
wczoraj |
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [4]
|
|
30.06 10:13 |
|
|
Krowę się hoduje aby ją doić, aby nie po to aby ją zabić, pasożyty, drobnoustroje nie zabijają swojej
ofiary tylko z niej korzystają. W świecie zwierząt jest więc bardzo różnie.
Co do zabijania lipienia z litości, można i tak to uzasadnić, ale brzmi to dziwacznie, należy dodatkowo
pamiętać, że eutanazja to drażliwy temat.
Pomijając dylematy moralne, w końcu zawsze się liczą efekty czynów a nie ich motywy, z punktu
widzenia efektów dla przeciętnego łowiącego, jest całkowicie drugorzędne dlaczego jego kolega
(konkurent) nie zatrzymał ryby, istotne jest to że nie uszczuplił zasobów.
Pozdr Maciej |
|
|
wczoraj |
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [3]
|
|
30.06 11:22 |
|
|
pasożyty, drobnoustroje nie zabijają swojej
ofiary tylko z niej korzystają. W świecie zwierząt jest więc bardzo różnie.
I tu dochodzimy do ważnej konstatacji. Człowiek z mentalnością (i mózgiem) drobnoustroja nieczego
złego w tej zabawie nie dostrzeże. Dla niego to faktycznie pierd..nie o Szopenie. Ważny jest target
dzienny (np. min 30 sztuk w tym 10 powiżej 40cm), i ilośc fotek na FB potwerdzających jegomościa
"nolepioctwo".
Mózg troszkę bardziej złożony da sygnał do przynajmnej refleksji. |
|
|
wczoraj |
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [2]
|
|
30.06 15:08 |
|
|
Widzę że słowo klucz, najgorsze w tym wszystkim, to FB.
Czyli NO KILL to chwilowy niewypał (jakiś modny przypał). Wracamy wiec do korzeni?
Wejściówka-komplet- zapis-wyjściówka. I nie zawracamy dooopy. Innym i … rybom.
Nowa moda. Zobaczymy ile lat „to” (wody/ryby/wędkarze) tak pociągnie.
|
|
|
wczoraj |
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [1]
|
|
30.06 15:41 |
|
|
Nie o to chodzi. FB nie jest powodem pewnej, nie bójmy się tego
słowa, patologii związanej z no-kill a polegającej na
nieprzestrzeganiu jego reguł w myśl zasady muszę mieć fotkę tej
ryby w takim, takim i jeszcze takim ujęciu, jeszcze ją muszę zmierzyć
co do milimetra, a najlepiej gdyby zdjęć rybek było pięćdziesiąt, a
raczej miejscem gdzie możesz sobię pooglądać dokumentację
fotograficzną tych patologii. Z resztą nie tylko takich, ludzi już
całkiem pojebało na punkcie własnej zajebistości a fejs stał się
idealnym miejscem by ją ogłaszać całemu światu. |
|
|
dziś |
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [0]
|
|
01.07 08:29 |
|
|
Pytanie czy większość (ludzi)? Może tylko tych niedowartościowanych. Znam wielu którzy w ogóle FB nie
mają. I fotkami się nie chwalą. Pyt ile to procent z "większości".
Co do "target" to gdyby nie FB czy inne przyjmujące fotki, nikt by o tym nie wiedział i nie byłoby teorii i nowej
mody że No Kill jest zły. Kill pewnie tak (rejestry połowu).
Ryby-wspomniane lipienie, nie biorą bo wypuszczane kilkukrotnie uczą się. Każde zwierzę się szybko uczy.
Przy "Kill" problem nie występuje bo po osiągnięciu wymiaru już nic nie zapamięta. Nie dziwmy się wiec że na
obleganych rybnych łowiskach czy łowiskach C&R ryby mimo tego że jest ich bardzo dużo nie biorą tak jak
byśmy sobie to wyobrażali.
Przykłady stawów z tęczakami, karpiami, innymi. Staw gdzie ryby nie są karmione, nie widza przynet i
obowiązuje zasada zlowileś-obowiązkowo zabierasz, łowisz co rzut. Staw "NO KILL" -ryb na gęsto a brań
100% brak.
Każde łowisko z takim celem (ryby) jest odzwierciedleniem przedstawionych stawów.
O głowacicy czy dużych pstrągach nie będę się rozpisywał i projektował recept na skuteczny ich połów. To
trudne (-niejsze) cele ale ramy ich skuszenia na hak są takie same jak przedstawione wyżej.
|
|
|
|
Odp: Ni Kill, Prof. dr hab. Wojciech Radecki, opinia prawna [0]
|
|
28.06 11:42 |
|
|
czytam te dyskusje i dalej nie wiem: Trzaskoski czy Nawrocki? |
|
|
|
|
|
|