|
Już kilka razy pisałem co mi wychodziło z analiz materiału genetycznego.
Lipień z Polski południowej i północnej jest trochę inny, a lipień z południowo-wschodniej jest w
ogóle z kosmosu (a dokładnie gdzieś z alp bawarskich, który pewnie via ćesko-slovenska
republika ludova trafił do Sanu i Dunajca - te dane dla Sanu potwierdziłem drobnym badaniem w
zeszłym roku - to nie był błąd - jak się przyłoży ucho do wody w łączkach słychać
charakterystyczne jodłowanie ;)) ).
Jeżeli gdzieś lipień się utrzymuje, to po wyczerpaniu innych sposobów bardziej lub mniej
aktywnej ochrony jak utrzyemanie i budowa tarlisk, weryfikacja wymiarów i okresów,
wprowadzenie odcinków no-kill, okresowych moratoriów itp., jeżeli już trzeba to powinno się
wykorzystywać miejscowy materiał zarybieniowy, co bardzo istotne, w wystarczającej ilości
do zachowania zmienności wewnątrzpopulacyjnej, a najlepiej (na co z reguły brakuje kasy) po
analizie zróżnicowania genetycznego odłowionego stada tarłowego.
Wcale bym się nie zdziwił jakby wyszło, że cały materiał, który został wrzucony trafił szlag, a to
drobne, ale zadomowione stado, co było przed zarybieniami żyje sobie nadal.
|