|
Użyłem przykładu Soły, bo ją dobrze znam (od 1976). Nie ma tam znaczących stężeń, ponieważ: 1) w zlewisku nie ma zbyt wielu terenów rolniczych, 2) jakość wody jest ściśle monitorowana, ponieważ między Rajskiem i Oświęcimiem jest pobór wody pitnej dla Oświęcimia, co ma swoje implikacje. Na dolnej Sole wystarczy, że przez kilka dni w sierpniu woda ma znikomy przepływ, żeby prawie wszystkie organizmy zimnolubne szlag trafił, bo się gotują. Od ok. 10 lat w rzece prawie nie ma jelcy, a kiedyś było to chyba najlepsze łowisko jelcowe w Polsce, a do ok. 1985 wyśmienita rzeka lipieniowa (nie wspominając o kabanach pstrągach). Gdy podniosłem kamień, to wszystko pod nim się ruszało - tyle było robactwa. A dzisiaj - sporadycznie jakaś pojedyncza ochotka.
Środowisko rzek górskich ma specyficzną faunę bezkręgową, przystosowaną do: 1) niskiej temperatury wody, 2) życia w środowisku kamienistym, w którym kamienie podlegają częstym przesunięciom w toku licznych wysokich stanów wody. Gatunki dobrze znoszące wysoką temperaturę nie są w stanie licznie bytować w takim kamienistym dnie. Np. jętki z rodzaju Heptagenia na nizinach żyją na roślinach i patykach. Zostałyby zmielone na proszek przez toczące się po dnie kamienie. Jest to kwestia ewolucyjna.
Nie znam Raby poniżej Dobczyc (w poprzednim poście nie wspominałeś o który odcinek chodzi, a Raba jest dość długa). Nie wiem, skąd zrzucana jest woda (chyba nie hipolimnion). Kilka lat temu koledzy z Klubu Przyjaciół Raby zrobili spotkanie (w sklepie Adasia Sikory), w którym uczestniczyłem. Wcześniej prosiłem ich o zebranie trochę robali spod kamieni i przyniesienie ich na spotkanie. O ile dobrze pamiętam, były to organizmy znoszące dobrze ciepłą i zanieczyszczona wodę.
|