Odp: Dyskomfort i porażka na rybach
: : nadesłane przez
trouts master (postów: 8651) dnia 2020-01-16 09:57:16 z *.neoplus.adsl.tpnet.pl
"Tak, bez bólu nie byłoby fajnie. Ból podnosi poziom szczęścia, bo daje porównanie i smak.
Tak, dobrze jest czasem dostać w tyłek."
Ból-podniesienie "smaku" przyjemności w seksie.
Zwlaszcza kobiety to lubią. Strach, obawa, dreszczyk paniki, ból i zadowolenie. Nuda nie jest przyjemna.
Wypracowane sukcesy smakują bardziej. Pójście na wodę i nawalanie ryby za ryba jest nudne. Wtedy
człowiek stara sam sobie utrudniać i .... kombinuje żeby nie było za łatwo. Taki lekki klaps w doopę czy
"zaciągnięty ręczny" żeby było ciekawiej. W latach obfitości ryb na Sanie tak wlasnie lowilismy żeby było
przyjemniej. Nie było wtedy sprzętu wiec było łatwiej.
Fakt że każda wypracowana ryba cieszy najbardziej. Wzbudza szacunek i zastanowienie czy aby nie
potraktować jej jako równego rywala który w tym momencie z nami przegrał. Po przejściu kilkuset metrów rzeki
i wymacaniu każdej dziury złowienie "ostatniego Mohikanina" na pewno nie pozwala na zakończenie jego
żywota na patelni. Podobnie jest na malutkich potokach gdzie ryby aby przeżyć maja jeszcze trudniej. Ryby z
takich wód są jak świętości.
Buuuuum. Ptaszki już śpiewają, chyba czują wiosnę.