|
Może z tym sadystą rzeczywiście się zagolopowałem, jednak spójrzmy na ten problem od strony czyto etycznej, mając na uwadze etykę narodów cywilizowanych, do których mino wszystko nasz naród zaliczyć należy. Wędkowanie to nic innego, jak zaspakajanie pierwotnych instynktów, które wvciaż w nas drzemią, instynktów lowców ( stąd 95% wędkarzy to mężczyźni, a te kilka procent pań to wyjątki potwierdzajace regułę ). Jeżeli więc zgodzimy się z powyższą tezą w wędkarstwo po prostu musi być wkalkulowana możliwość zabicia ryby - z takich, czy innych powodów ( byle były to powody kulinarne, nie zaś handlowe ). A nasza świadomość, świadomość człowieka cywilizowanego, ma mówić instykntom człowieka pierwotnego, kiedy można wziąć rybe, a kiedy nie i dlaczego lepiej nie brać niż brać. Natmiast łowienie z założeniem a priori, że ryb brać nie będę, choćby nie wiem co, bo łowię dla "przyjemności" jest moim zdaniem mocno kontrowersyjne. Co bowiem jest "przyjemnością" dla nas, jest cierpieniem dla ryb.
|