|
Można jednak - jako jednostka myśląca, która panuje nad swoimi popędami, w tym popędem łowieckim - powstrzymywać się od tego czy owego...
Ja np. lubię brodzić w rzece, ale rozumiem, że od 1 października wprowadza się zakaz brodzenia "za lipieniem", aby chronić tarliska potoka i troci. Rozumiem, że nie należy celowo uganiać się za niewymiarową rybą, niezależnie od tego czy przeznaczona jest do zabicia czy do ponownego oddania rzece (oczywiście przyłowy się zdarzają, dlatego podkreślam słowo c-e-l-o-w-o).
Rozumiem, że są okresy ochronne. Rozumiem, że w obliczu słabego stanu naszych wód C&R jest lepsze niż C&T.... Albo to respektujemy, albo nie. Robienie wyjątku na zawodach i przyzwalanie na celowy połów ryb niewymiarowych jest rażącą niekonsekwencja, której nie obronią żadne karkołomne argumenty o "przeglądaniu zasobu rzeki" itp.
Jak mi zawodnik mówi "nie trzymaj ryby poza wodą" to ja staram się to przemyśleć i ustosunkować się do tego - ok. gościu ma rację, to zbędne...
Mam nadzieję, że to może działać w obie strony, bo jeśli nie zadziała, to zawsze istnieje niebezpieczeństwo równi pochyłej... bo jeśli zawody są w formule C&R a "rybom nie dzieje się (duża) krzywda", to może zacząć zaliczać pstrągi i lipienie w okresie ochronnym?
Jak popuszczamy w jednym (wymiar), to może popuścić w innym (okres ochronny, zakaz brodzenia, łowienie przy jazach) itp....
Fakt jest taki - rybom zawsze dzieje się jakaś krzywda, trzeba jednak kombinować tak, aby była ona najmniejsza...
I jeśli środowisko zawodnicze to "silna grupa pod wezwaniem", która ma wpływ na kształtowanie światopoglądu młodych wędkarzy, to myślę, że wypada się zastanowić nad obecną strategią "wyjątków od reguły" nie tylko w kontekście tego jak jest teraz, ale także w kontekscie tego, jak może być później...
Pozdrawiam serdecznie
|