f l y f i s h i n g . p l 2024.04.28
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Budowa suchej muchy-niezauważone .... . Autor: trouts master. Czas 2024-04-28 15:33:37.


poprzednia wiadomosc Odp: Jest lipień a potem nagle znika czyli the End : : nadesłane przez Jachu (postów: 4487) dnia 2018-06-25 12:13:27 z 95.90.239.*
  A te nieszczęścia jakim cudem nie dotyczą Sanu poniżej zbiorników? Jasne, że jeziora w znacznym
stopniu i na szczęście łagodzą ich skutki. A gdyby tak całkowicie zaprzestać na kilka lat zarybień
lipieniem Sanu poniżej Zwierzynia? Nie oszukujmy się, ale to tylko sprawa ograniczonych możliwości
okręgu i logicznego wyboru. Małe dopływy nigdy nie przyciągną tylu wędkarzy, ilu jeszcze przyciąga
San. Bez zarybień nie poradzi sobie tak samo jak te jego dopływy. Czy wtedy też sobie powiemy, że
zarybienie jest nielogiczne?

  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Jest lipień a potem nagle znika czyli the End [3] 25.06 14:24
 
A te nieszczęścia jakim cudem nie dotyczą Sanu poniżej zbiorników?

To żaden cud, a skutek działania zapory.
Co na mój rozum niszczy pstrąga i lipienia w Sanie i dopływach powyżej zbiorników czyli dramatycznie wysokie temparatury wody w lecie, w połączeniu z jeszcze bardziej dramatycznymi niżówkami nie dotyczy Sanu poniżej zbiorników. W letnich okresach bezdeszczowych bywa, że całkowity dopływ do Soliny to ok. 2-3 m3/s. Jeszcze raz: sumaryczny przepływ w Sanie, Solince i pot. Czarnym w okresach suszy to marne dwa kubiki na sekundę - czujesz to?
A woda na wypływie z Myczkowiec nawet podczas największych upałów nie ma więcej niż 15 stC i nigdy nie płynie w mniejszej ilości niż 6-8 m3/s. W lecie, w najgorzym czasie czyli w godz. 10-16 Myczkowce nawet dopuszczają dodatkowe 2-3 m3/s ratując ryby przed uduszeniem na odcinku wielu kilometrów. Jak do tego dodać różnice w dynamice wezbrań powyżej i poniżej i zawartości błota w wodzie wezbraniowej to uważam, że nie mówimy o jakichś różnicach a o przepaści.
Dla górnego Sanu przyszedł rok albo dwa, gdzie w końcu suma skutków różnych anomalii w połączeniu z ciągle rosnącą presją ludzką przekroczyła masę krytyczną i ryba padła. Pytanie co dalej? ale odpowiedzią na nie na pewno nie jest: wyrzucić spinningistów a potem zarybiać, zarybiać i jeszcze raz zarybiać.
 
  Odp: Jest lipień a potem nagle znika czyli the End [2] 25.06 19:12
 
Chyba się nie zrozumieliśmy, więc powtórzę. Naturalnym mieszkańcem górnych dopływów i samego
Sanu był potokowiec. Powodów, że jest go mniej niż dawniej jest wiele. Te o których wspominasz są
najważniejsze i tu jesteśmy raczej bezradni. Nie jestem za wyrzuceniem spinningistów. Akurat dla mnie
spinningowanie w Sanie w okolicach Leska to zero przyjemności i wyzwania. W górze i w dopływach
też. Pozostawiam innym do przemyślenia. O konieczności zbrojenia przynęt w haki pisałem tu już kilka
lat temu. Łowiłem pstrągi na spinning czterdzieści lat, na woblery prawie trzydzieści. Wobler,
szczególnie ten uzbrojony w dwie kotwice, to przynęta okrutnie kalecząca pstrągi. Jak żadna inna. Nie
wracajmy do tego, to były inne czasy, inne podejście do łowienia, inne możliwości wyboru przynęt.
Dlatego jestem za tym, o czym pisałeś. Wobler uzbrojony w pojedynczy hak jest równie skuteczny.
Arek, któremu pojedyncze haki przebijają rybom tętnice i wbijają się w mózg, nie żadnym autorytetem.
Niech sobie policzy, ile pstrągów złowionych na jego woblery straciło oko, ile miało kotwiczki głęboko
wbite w bok lub w brzuch. Mówienie, że ryby z haków spadają. Muszkarzom już od lat nie spadają. Jeśli
chodzi o San poniżej zbiorników. Napisałeś tak o zaporze i elektrowni, że ktoś może wyciągnąć mylne
wnioski. Dobrze wiesz, że to nie są wyłącznie pozytywy, a ta względna równowaga poniżej jest bardzo
krucha. Zwykle manipulowanie przepływem, gdzie nikogo nie obchodzą ryby. Przypadkowo zgodne z
naszymi oczekiwaniami dotyczącymi temperatury i przepływu poniżej zbiorników. Będzie potrzeba to
zakręcą i zapłacą. Mogą też puścić wodę, która oprócz kamieni zabierze wszystko. Na koniec
przypomnę, że kiedyś Hoczewka wezbrała na pięć metrów, swoje dolała Olszanka i w takich
przypadkach nawet zatrzymanie wody z gór specjalnie nie pomoże.
 
  Odp: Jest lipień a potem nagle znika czyli the End [1] 26.06 14:01
 
"Dlatego jestem za tym, o czym pisałeś. Wobler uzbrojony w pojedynczy hak jest równie skuteczny.
Arek, któremu pojedyncze haki przebijają rybom tętnice i wbijają się w mózg, nie żadnym autorytetem.
Niech sobie policzy, ile pstrągów złowionych na jego woblery straciło oko, ile miało kotwiczki głęboko
wbite w bok lub w brzuch".


Jachu.
Post #16 w linku, żeby nie było że fantazjuję. Przynętę (najskuteczniejszą) tez widać.
Jeżeli szukamy zakazów to można ograniczyć stosowanie kotwiczek lub przynet a nie zabraniać spinningu bo
łowienie na nimfę (glajche) czy strima niczym się nie różni z łowieniem na spina (poza przynetami z
kotwiczkami). Czy to jest poprawny fly fishing???? Skoro mamy wprowadzać zakazy żeby sobie (legalnym i
przepisowym wędkarzom) utrudnić życie to pójdźmy na ostro i zezwólmy połowy jedynie na suchą muchę.
Mokrej niestety już nie dopuszczę bo nimfa i mokra tez jest mokrą wersja muchy. Kłusownicy będą mieli
większe zdobycze z dołków których nie obłowimy na prostsze przynęty, choćby "bio".

Co do ostatniego zdania zdarzały się takie przypadki łowiąc pstragi jak i klenie czy sandacze. Dlatego
praktycznie wcale nie lowie na małe (poniżej 5cm) woblery a na siurkach gdzie występują małe (20cm +)
brzdące wole chętniej łowić na muchowke (mokra, nimfa, strim).
 
  Odp: Jest lipień a potem nagle znika czyli the End [0] 26.06 16:17
 
Jachu.
Post #16 w linku, żeby nie było że fantazjuję. Przynętę (najskuteczniejszą) tez widać.
Jeżeli szukamy zakazów to można ograniczyć stosowanie kotwiczek lub przynet a nie zabraniać
spinningu bo
łowienie na nimfę (glajche) czy strima niczym się nie różni z łowieniem na spina (poza przynetami z
kotwiczkami). Czy to jest poprawny fly fishing???? Skoro mamy wprowadzać zakazy żeby sobie
(legalnym i
przepisowym wędkarzom) utrudnić życie to pójdźmy na ostro i zezwólmy połowy jedynie na suchą
muchę.
Mokrej niestety już nie dopuszczę bo nimfa i mokra tez jest mokrą wersja muchy. Kłusownicy będą
mieli
większe zdobycze z dołków których nie obłowimy na prostsze przynęty, choćby "bio". src="imx/icons/neutral.gif" border="0">

Co do ostatniego zdania zdarzały się takie przypadki łowiąc pstragi jak i klenie czy sandacze.
Dlatego
praktycznie wcale nie lowie na małe (poniżej 5cm) woblery a na siurkach gdzie występują małe
(20cm +)
brzdące wole chętniej łowić na muchowke (mokra, nimfa, strim).

Post nr 16, gdzie opisujesz doświadczenia z jednego dnia testów. Trochę mało, by było wiarygodne.
Przeciwstawiam dwadzieścia lat swojego łowienia na woblery i z tego moje przemyślenia na temat
dwóch kotwic przy woblerze. Wypowiedzi na Jerku na trzech stronach. Jakieś 80 procent
pozytywnych dla woblerów z haczykami. Mniej szkodzą, a ryby aż tak bardzo z nich nie spadają.
Wśród przeciwnych taka - łapię zaczep kotwiczką, rozginam i nie tracę woblera, łapię zaczep hakiem
- tracę woblera. Można się śmiać lub płakać, do wyboru. Kilka neutralnych.W kolejnych postach
pokazałeś Arku zainteresowanie hakami, więc sam chyba miałeś pewne wątpliwości związane
pierwszym testem? Nigdzie nie napisałem, że jestem przeciw spinowi. Nigdzie nie jestem za
zakazami. Zdecydowanie przeciw woblerowi plus dwie kotwice. To nie zakaz, to ograniczenie. Tak
jak pisał mart , przy mniejszych jeden hak lub nawet ta jedna kotwiczka. Bezzadzior. Tyle lat w
Krośnie i w Lublinie, że w tej kwestii szkoda czasu na dyskusje. Jakoś przez lata obowiązywania nie
słyszałem o mniejszej skuteczności, spadaniu ryb przy holu i przebitych tętnicach.
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus