f l y f i s h i n g . p l 2024.04.28
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Budowa suchej muchy-niezauważone .... . Autor: trouts master. Czas 2024-04-28 09:11:57.


poprzednia wiadomosc Team T a promocja łowisk : : nadesłane przez banior (postów: 89) dnia 2023-01-09 22:16:45 z *.centertel.pl
 
Panowie z branży mocno uwijają się aby wywiązać z umów ze
sponsorem co przekałada się na relację z łowisk w mediach
społecznościowych , gdzie też na każdym zdjęciu widać markowy
produkt - ostatnio na rzece Strwiąż...

I w związku z tym osobista refleksja :
- Strwiąż jako jedyna rzeka w okręgu pozwala na łowienie pstrąga
potokowego od 1 stycznia - dla mnie przepis kompletnie
niezrozumiały - więc hop nad wodę gonić sztywne i wychudzone
ryby. W końcu regulamin pozwala.
Efekt - tłumy nad tą rzeką w zimowej scenerii, wraz z odwilżą
przenoszące się na inne łowiska( w tym roku w iście "wiosennych"
warunkach).
- Czapki z głów dla miejscowych kół które to swego czasu robiły
wiele aby utrzymać populację pstrąga jak i Społecznej Straży
Rybackiej która po dziś dzień walczy z kłusownictwem na tej i
innych rzekach regionu. Mimo to lata świetności Strwiąż ma już za
sobą. Przyczyniła się do tego głównie presja wędkarska oraz
kłusownictwo. Jednak jeszcze kilka czy też kilkanaście lat wstecz
złowienie ponad pół metrowego kabana w ciągu jednego wyjścia
nie robiło na nikim większego wrażenia... bywały sztuki dużo
większe.
Nie ujmując umiejętności i techniki Panów, ryby prezentujące się na
zdjęciach to trochę ponad miarowe sztuki. Czasy jak i rybostan
zmieniają się ,widać teraz człowiek cieszy się tym co w garści...

Dla mnie pochwały płynące nurtem tej rzeki są sztuczne i chybione.
Poza lokowaniem produktów i zobowiązań dla sponsorów, żadnej
korzyści tu dla wody nie widzę.
Przykładem może być również Drugi Zakręt w Lesku gdzie po kilku
relacja na kanałach społecznościowych można było odnotować
nasilenie presji na tym odcinku, wraz z całą jej otoczką w formie
obozowisk. Efekt-na koniec sezonu wszyscy rządni miedzianych
wrażeń "spłynęli" pod ostatni bastion - Sobień.

Każdy z nas wykonuje jakiś zawód, każdy z czegoś stara się
utrzymać. Nikt nikomu prawa do wędkowania na danym akwenie
nie odbiera. Nikt również nie chce niczego ukryć, mieć "dla siebie
wyłączność". Jednak w tej całej pogoni za sukcesem, przed
wyjściem nad rzekę warto głębiej zastanowić się czy pokazywanie
nie tylko łowiska w takiej formie w mediach społecznościowych
przynosi obopólne korzyści, jak dla wędkarza tak i dla wody? Gdyż
poza sponsorem promowanie "haratania" w okresie zimowym
resztek ryb które pozostały w rzece żadnego medalu Wam nie da...

Quo vadis wędkarzu?



  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Niejedna promocja wykończyła łowisko [9] 10.01 09:09
 
Cóż, kolejny przykład na potwierdzenie mojej tezy z dyskusji o Szkole Muszkarzy '79:
1. Promocja Sanu rozpoczęta na MMP 81 wykończyła San,
2. Promocja tzw. "sportu muchowego" doprowadziła do dzisiejszej patologii,
3. Promocja i przybliżenie metod połowu głowacicy, którą zapoczątkował Pierwszy Puchar Głowatki '94
wydatnie pomogła wykończyć tę rybę
4. Każda kolejna promocja danego gatunku czy łowiska przyczyniła się mniej lub więcej do ich
degradacji.


Oczywiście teraz jest już "po ptokach" ale był czas na wprowadzenie "antypromocji" jako sposobu na
ocalenie najcenniejszych gatunków i łowisk, gdzie słowami kluczami są "hermentyczne/limitowane" i
"drogie".

PS. Głupota "promotorów" wspomnianych łowisk na II zakręcie i Sobieniu aż boli.
 
  Odp: Niejedna promocja wykończyła łowisko [8] 10.01 14:20
 
Cóż, kolejny przykład na potwierdzenie mojej tezy z dyskusji o Szkole Muszkarzy '79:
Oczywiście teraz jest już "po ptokach" ale był czas na wprowadzenie "antypromocji" jako sposobu na
ocalenie najcenniejszych gatunków i łowisk, gdzie słowami kluczami są "hermentyczne/limitowane" i
"drogie".

PS. Głupota "promotorów" wspomnianych łowisk na II zakręcie i Sobieniu aż boli.


Czyli jednak wydzielenie spod zarządu PZW organizacji, która opiekowałaby się wodami krainy PiL byłoby wskazane.
Niestety jeśli miałoby być dobrze (ochrona, limitowanie wejść, czynny udział w renaturyzacji i monitorowaniu stanu środowiska) to składka roczna powinna wynieść 1000 zł dla członków, 2000 dla gości a dniówka 100 zł...

Liczby z Instytutu Danych z D... szczegółowe dane na temat wpływów i wydatków trzeba by skalkulować.

P.S. Za mojego życia raczej nierealne, w społeczeństwie króluje staropolskie równo i do du...
 
  Odp: Niejedna promocja wykończyła łowisko [7] 10.01 15:06
 
Czyli jednak wydzielenie spod zarządu PZW organizacji, która opiekowałaby się wodami krainy PiL
byłoby wskazane.
Niestety jeśli miałoby być dobrze (ochrona, limitowanie wejść, czynny udział w renaturyzacji i
monitorowaniu stanu środowiska) to składka roczna powinna wynieść 1000 zł dla członków, 2000 dla
gości a dniówka 100 zł...


Docelowo tak, ale najpierw niech ktoś "ruszy" ten chory system opierający gospodarkę na wodach
praktycznie tylko na zarybieniach.
 
  Odp: Niejedna promocja wykończyła łowisko [6] 10.01 15:16
 
Musze Panów zmartwić,
ta rzeczka była tylko zarybiana i chroniona.
Co ciekawe jest kilka rzeczek z takimi rybami zarybiane tylko wylęgiem.
Daje do myślenia.
 
  Odp: Niejedna promocja wykończyła łowisko [1] 10.01 15:50
 
Panie Piotrze,
Nikt rozsądny nie twierdzi, że powinno się odejść od zarybiania. Są i będą rzeki gdzie PiL egzystują
wyłącznie dzięki zarybieniom i to się długo nie zmieni. Ale tu właśnie dochodzimy do sedna: czy na tym
ma polegać racjonalna gospodarka by zarybieniową siłą wtłaczać PiL tam gdzie być może nieźle im się
powodziło 10 lat temu, gdy powstawał operat, ale dziś zaledwie egzystują a za rok, dwa może
przestaną? Który operat "wymaga", tak samo ściśle określonych nakładów na ochronę i budowę tarlisk
jak ich wymaga na zarybienia? Słyszy się o "zabieraniu" wód PZW bo gdzieś tam w odłowach
kontrolnych pojawił się czebaczek amurski podczas gdy na większości wód system sprowadza się do
trzech "Z": zakupić-zarybić-zapomnieć.
A ja proponuję, by zabierać wody użytkownikom, którzy dopuszczają do mordowania tarlaków głowacicy,
troci, pstrąga na tarliskach i nie oddawać dopóki nie zobowiążą się do objęcia nadzorem wszystkich
znanych tarlisk tych ryb przez cały czas trwania tarła i nie udowodnią tego odpowiednimi dokumentami i
materiałami. To samo powinno dotyczyć wszystkich pozostałych gatunków, niekoniecznie tylko rybiej
arystokracji z płetwą tłuszczową.
 
  Odp: Niejedna promocja wykończyła łowisko [0] 10.01 20:33
 
Już się tłumaczyłem z tych zarybień poniżej, chodziło mi o zarybianie wylęgiem żerującym, niedocenianym
przez większość bo rybka mała i "pożytku z niej nie będzie". A to właśnie z tego materiału mamy dzikie
ryby.

W ostatnim czasie wydaliśmy na tarliska 600 tys. zł., których nikt do nakładów nie zaliczy.
To jedno. A kolejne jeśli nie mamy "łowić tarlaków i niszczyć na tarliskach" to jak prowadzić stada tarłowe
ponad 20 gatunków, które są w operacie? Potokowce ok, lipienie juz też, brzany również ale reszta?
 
  Odp: Niejedna promocja wykończyła łowisko [3] 10.01 17:25
 
Z całym szacunkiem Panie Piotrze,
czy jeżeli jak Pan to ujął "rzeczka była tylko zarybiania i chroniona"
to na koniec zasługuje na totalną dewastację?
Strwiąż przez wiele lat traktowany był przez Okręg po macoszemu
i szczerze to nie rozumiem takiego podejścia.
Głównie rzeka z dużą populacją białorybu, gatunkami chronionymi
jak i dorodnym jak na jej rozmiar szczupakiem czy okoniem była
przez długie lata w operacie rzeką NIZINNĄ! A co za tym idzie
ciągle trzebioną - jednak zawsze z wielkim potencjałem! Moja
pamięć sięga do początku lat 90-tych gdzie sporadycznie trafiał się
pstrąg potokowy, więc nie wiem w jakim stopniu późniejsze
zarybienia można nazwać introdukcją.
Nie było mnie na miejscu w okresie zarybień Strwiąża, więc proszę
mnie sprostować jeżeli się mylę.
Wiem jak duże starania poczyniło koło Sazan aby otrzymać od
Pana zielone światło i uzyskać materiał zarybieniowy (chyba
również dużymi osobnikami ? ) więc chwała im i Panu za to. Na
rezultaty nie trzeba było długo czekać. Dowodem na to były liczne
gniazda tarłowe na całej długości rzeki z osobnikami
przyprawiającymi często o zawrót głowy. Oczywiście rozrost
populacji miał negatywny impakt na licznym wtedy narybku
pomniejszych gatunków i oczywiście w pewnym okresie populacja
drapieżnika wyhamowała. Jednak nadal miała się dobrze i ten
ekosystem funkcjonował do czasu gdy miejscowa ludność jak i
coraz częściej pojawiający się "legalni" łowcy odkryli dosłownie
ELDORADO! Dziś resztki populacji pstrąga w Strwiążu żyją chyba
jedynie dzięki licznym kontrolom Społecznej Straży Rybackiej
Powiaru Bieszczadzkiego.
Jednak jest to już jej cień sprzed laty...

Warto również tutaj przytoczyć zapomnianą przez Pana Boga rzekę
Wiar, w której swego czasu pływały medalowe lipienie i dorodne
pstrągi. Dziś już ten duży obszar leśnej głuszy uległ pod naporem
kłusownictwa i został totalnym bezrybiem.



Tak więc zawody pod publikę w celach marketingowych na
ostatnich rybach w jedynej rzece z możliwością połowów pstraga
w styczniu - jaką jest Strwiąż- chluby nie przynoszą.
Uszanowanie łowiska powinno wypłynąć uprzednio od siebie
samego - próżno prosić o nie później w komentarzach.
Na refleksję już za późno - machina ruszyła.
Przy takim podejściu do tematu szybko osiądzie kurz na
produktach zalegających w magazynie i trzeba będzie się
przebranżowić, więc
może jakaś zrzutka od Cezara dla Społecznej Straży Rybackiej
Powiatu Bieszczadzkiego na paliwo i kawę - po ilości "lajków" pod
postami zapowiadają się nie małe igrzyska.

Panowie! Ostatnie pstrągi z Strwiąża Facebooka nie mają!
 
  Odp: Niejedna promocja wykończyła łowisko [0] 10.01 19:31
 

To jest właśnie to co miałem na myśli pisząc kiedyś że każde koło powinno mieć swój odcinek rzeki/wody o
którą się troszczy i dba. Oczywiście z pomocą Okręgu, to wiadome i nieuniknione. Reszta (jak choćby ja) to
jedynie "goście" którzy mogą lecz nie muszą być dopuszczeni do tej wody. Za grosze, za konkretna kasę, za
nic, wcale. Koło opiekujące się wodą powinno również na niej zarabiać (ma koszty) jak i decydować o
przepisać obowiązujących "gości".
Ale jak to (łowienie dla wszystkich za "darmoszkę") się skończyło wystarczy poczytać kilka postów niżej. Ja
jestem zły dla innych kolegów po kiju i mam złe pomysły ograniczające innym przywileje "wykupione" podobnie
jak ja w zezwoleniu.
To czy będę łowił na dobrze zarządzanej i pilnowanej wodzie nie powinno zależeć od tego czy zapłaciłem
"ogólną". To czy łowiłem na Olszance, Strwiążu czy Wiarze wcale też nie jest moją "ulgą" bo zasłużyłem na to.

Mieszkając w UD łowiłem na Strwiażu w Krościenku, Ustrzykach Dolnych, Jasieniu i dopływie Stebnik. Trochę
wcześniej, jako dzieciak w latach 1980-1988. Ciężko się wtedy łowiło bo granica była pilnowana i nawet zbliżyć
się w stronę "wojska" nie wolno było. Wyniki: jakieś okonie, klenie, pstrągi tęczowe uciekinierzy ze stawu,
podobnie jak okonie. W Ustrzykach D. widziałem małe pstrągi, łowiło się strzeble, kiełbie. Tu wszystko na
robaczka lub ... słoik.
Przez ten czas który tam bywałem jedynie 2-3 razy miałem kontakt z pstrągiem potokowym. Na Jasieniu
podobno było ich więcej (dane z opowiadań kolegów z ławki szkolnej) ale ja nie złowiłem mimo kilku prób z
ojcem. Na Olszance powyżej Olszanicy łowiło się jakieś pstrągi ale to nie o tej rzece teraz.
Wiar, wiadomo, wiele razy o nim pisałem ale to też nie ta rzeka.

Dopóki koła wędkarskie (jak chciałby wspomniany Sazan) nie będą miały profitów za to że coś wypracowały i
"jest to ich" mając swoje osobne regulaminy, przepisy, limity i przywileje za to,
dopóty nie będzie nikt przykładał rękę do wód którą "jest wszystkich".
A małych kół jest wszędzie pełno i każde powinno właśnie w taki sposób funkcjonować. Nie jeździć do
"sąsiada bo u niego są ryby" ale zająć się swoimi wodami żeby mieć również dobre o pełne ryb. Nawet gdyby
miały być do zjedzenia dla tych którzy je wyhodowali. Inni mogą jedynie popróbować uzyskać zezwolenie na
dostęp wędkarski do danej i korzystać za innych zasadach. Często mocno ograniczonych ze zrozumiałych
względów. Choćby kiedyś wspominane Towarzystwo Passaria czy jakoś tak.

Pzdr.
 
  Odp: Niejedna promocja wykończyła łowisko [1] 10.01 20:04
 
I znów musze napisać, że w pełni się z Panem zgadzam.
Wycieczka na Strwiąż i relacje moich kolegów to ostatnia rzecz potrzebna tej rzece. Byłem kilka razy na
Strwiążu i nigdy nie napisałem o wędkarskich dokonaniach.
Napisałem, że była tylko zarybiana i chroniona nie dla stwierdzenia, że nikt się więcej nią nie zajmował.
Dla podkreślenia, że do tej wody nic większego od wylęgu nigdy nie poszło.
Św.p. Marian Nosal był z Grześkiem Karabanowskim chyba pierwszą osoba, która zarybiała pstrągiem -
początek lat 2000. I o ile dobrze pamiętam to nie byłą inicjatywa koła by wpuszczać tam pstrągi - były
opory czy je wpuszczać bo rzeka była podobno regularnie truta. A te wszystkie ryby z malutkiego wylęgu,
bo nigdy dużymi rybami zarówno Strwiąż jak i Wiar nie były zarybiane.
 
  Odp: Niejedna promocja wykończyła łowisko [0] 10.01 22:01
 
Dziękuję za subiektywną opinię odnośnie etyki- nie każdy otwarcie
by się na nią zdobył-jak również za sprostowanie kwestii zarybień.

Pańskie słowa tylko dowodzą, iż w relatywnie krótkim okresie czasu
na odcinku 17km rzeki (od źródeł do granicy państwa) przy
pomocy zarybień i ochronie gatunków, można stworzyć kapitalne
łowisko pstrąga potokowego z rybami których nie powstydziłyby
się najlepsze miejscówki Dolnego Sanu oraz efektywnym
naturalnym tarłem.

Wierzę, że kiedyś to wróci...
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 10.01 10:12
 
O jakich promotorach mówimy? pytam bo nie wiem o co chodzi.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 10.01 10:29
 
dobra. mam niż intelektualny. Już wiem. ale fuck up.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 10.01 15:21
 
Fajnie napisane. Zgadzam się w całej rozciągłości.
Próbowałem z okresem ochronnym na potoki do końca marca ale jak dowiedziałem sie co wszyscy myślą
o mnie to dałem spokój. Skracanie sezonu o 2 miesiące a karte płacimy za cały rok!
PS
W Sanie do końca marca
w mniejszych rzeczkach choć do końca lutego...
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [2] 10.01 16:01
 
Kilka dni temu, widząc pięknie płynące "wiosenne" wody w potokach i rzeczkach miałem ochotę przejechać się
na spacer z wędką i zobaczyć co w niej żyje. Chyba już mi się odechciało.

Klimaty i rzadkie widoki odpowiedniej ilości płynącej wody, spotykane tylko na przedwiośniu aż zachęcają do
wypadów z wędka.
Nie krytykujmy wiec że pstrągi chude, "suche", wymęczone po tarle. Może żaden się nie skusi a spacer w
takich warunkach jest niezapomnianym i na pewno "zdrowym wspomnieniem". Sam lubię łowić w takich
warunkach. Zero komarów, krzaków, dostęp do wody łatwy, "zima", pot po dupie się nie leje. Same plusy bycia
nad wodą w takich warunkach.

Pzdr.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 10.01 16:12
 
Dziś mamy 10 stycznia, więc o jakim przedwiośniu mowa?
Mam kolegów którzy zamiast kija nad wodę zabierają aparat i też
cieszą się ciszą, przyrodą i czynią obserwacje - można...
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 10.01 16:41
 
Można. Nie mam żadnych skrupułów łowić to co mi chce skubnąć łowiąc rekreacyjnie. Nie dla zabijania czy
konsumpcji. Jedynie po to żeby mieć/złapać kolejne doświadczenie o którym niejednokrotnie wspominał
niejeden wiedzący w czym tkwi sedno wędkarstwa jako łowienie ryb. Choćby Stanisław Cios.
Coś na kształt "odłowów kontrolnych" Okręgu (gospodarza) który obniża na zawodach wędkarskich wymiary
ochronne złowionych do punktacji ryb po to żeby mieć info o stanie populacji (czy roczników) rybostanu danej
wody.
Naprawdę nie mam żadnych skrupułów żeby od czasu do czasu złowić sobie rybę którą mogę zgodnie z
zezwoleniem złowić.
Nad wodę też chodzę na spacer bez wędki. I bez aparatu. Z telefonem.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [33] 11.01 15:27
 
Choć temat dotyczy Strwiążu, to jednak jest on szerszy i głębszy, gdyż dotyczy także innych aspektów.

Wczoraj otrzymałem od przyjaciela z Niemiec informacje, że ma "mieszane uczucia", żeby przyjechać nad
San, bo już tam był kilka lat temu. Podaję uzasadnienie w roboczym przekładzie: "Pamiętam, że było dość
tłoczno z wieloma „grupami” prowadzonymi komercyjnie przez miejscowych przewodników. Były tam
pojazdy z grupami z Włoch, Francji i Anglii, a ich lokalni przewodnicy dali mi jasno do zrozumienia, że ​​nie
podobało im się, że nasza ekipa (nie korzystająca z ich usług) łowiła wtedy w pobliżu nich".

 
  Odp: Team T a promocja łowisk [26] 11.01 23:41
 
Witam.
To jest dobry przykład innego aspektu przeróżnych OS-ów na wodach PZW.
Ale także innego wykorzystania wód ogólnodostępnych.
Unormowane prawem jest tylko wykorzystanie infrastruktury wodnej i brzegowej nad wodami
ogólnodostępnymi.
Samo korzystanie komercyjne z wody już nie.
Otóż jak wszem i wobec wiadomo, można w naszym kraju, tak po socjalistycznemu, za zupełną darmoszkę,
związać dziłalność gospodarczą z wodami państwowymi (czytaj - naszymi ale i równocześnie bezpańskimi,
niczyimi, itp. okrelenia).
I czerpać z tego korzyści materialne pełnymi garściami, w glębokim poważaniu mając zarówno właściciela (my
- społeczeństwo) jak i każdego jednego użytkownika (dzierżawcę obwodu rybackiego na ten przykład) takiej
wody.
To jest właśnie brak kompleksowego podejścia prawnego do wód będących w gestii PGW WP.
Są dwa dobitne przykłady takiego wykorzystania bezpańskich (bo państwowych) wód:
Pierwszym jest oganizowane przez podmioty gospodarcze wszelkiego radzaju spływów (kajaki, rafting,
pontony, tratwy, hausboty, itp.)
No i drugim właśnie przewodnictwo wędkarskie ... oraz coraz bardziej również - przewodnictwo turystyczne po
wodach.
Teoretycznym jest więc sytuacja że na jakimś małym kawałku wody atrakcyjnej dla nas - wędkarzy, czy też
ogólnie dla szerszej grupy społeczeństwa, spotka się w tym samym czasie i naraz tak z tysiąc
zoraganizowanych kajaków, pontnów czy tratew z drugim tysiącem wędkarzy zaopatrzonym w siłę
przewodniczą miejscowych gajdów
Wszyscy naraz będą słać w swoim kierunku kurwiki w oczach i bluzgi, a wieczorem przy suto zakrapianym
ognisku ponarzekają na siebie używając już bardziej konkretnych, jakże swoisko brzmiących określeń ...

Z racjie tego że na sąsiednim forum muchowym (Jerkbait) toczy się żywa dyskusja obecnie, nawiąże do niej,
pokazując różnicę w takim użytkowaniu wody i lasu w naszym kraju - lasy traktowane są jako teren zakładu
przemysłowego (w uproszczeniu) i takie rzeczy za każdym razem muszą mieć pozwolenie lokalnego
gospodarza (tak to nazwijmy). W lesie nie pojeździsz żadnym pojazdem mechanicznym (oprócz roweru),
nawet koniem legalnie nie pojeździsz bez pozwolenia. NIe rozpalisz ogniska, nie rozbijesz namiotu, nie
zanocujesz w nim bez sformalizowania tego. Nie zorganizujesz żadnej wycieczki komercyjnej z przewodnikiem
- nawet zorganizowane grzybobrania (komercyjne wyjazdy na grzyby) muszą być zgłaszane (mało kto to robi
nie zdając sobie sprawy że grozi to mandatem). Samemu czy z rodziną możesz niemal wszystko w lesie, bo to
dobro narodowe i społeczne (nawet lasy prywatne). Ale jak zaczynasz cokolwiek komercyjnego w nich kręcić,
to już nie ma wolnej amerykanki - musisz to sformalizować a nawet czasem zapłacić za to (podkreślam słowo -
czasem).
I nikt nie narzeka oraz wszyscy są zadowoleni z tego faktu, bo społeczeństwo rozumie i kaceptuje to, że np.
można okresowo całkowicie zakazać lokalnie wstępu do lasu ze względów pożarowych, czy obwiązuje zakaz
wstępu na powierzcnie objęte pracami leśnymi żeby kogoś lecące drzewo nie zabiło.
Z reguły nie nadużywa takich zakazów - na przestrzeni ostatnich siedemdziesięciu lat chyba tylko jeden raz
przegięto takim zakazem przy covidzie. Ale to już raczej polityka była.
W przypadku wód państwowych, nie ma żadnych, kompleksowych unormowań prawnych, czego pokłosiem
jest właśnie np. ich stan pod kątem przyrodniczym i rybostanowym, czego my wędkarze doświadczamy
właśnie na własnej skórze.
Są osobne przepisy w wielu różncych aspektach wykorzystania wody, ale brak tej klamry ich spinających -
dobrym przykładem była Odra ... każe RZGW wydaje sobie a muzom decyzje wodnoprawne o poborze wód i
ich odprowadzaniu, bez jakiejkolwiek korelacji na przestrzeni całego dorzecza. Brak jest takich prostych
wydawać by się mogło przepisów, jak używanie soli do utrzymania dróg publicznych, z któych to następnie ta
sól wędruje przecież do wód powierzchniowych w naszym kraju (setki tysięcy ton rocznie to jest). Przykładów
mozna by mnożyć ...
Pozdrawiam.
PS. A miało być o gajdingu i "promocji łowisk" ...
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [21] 12.01 10:14
 
Witam.
To jest dobry przykład innego aspektu przeróżnych OS-ów na wodach PZW.
Ale także innego wykorzystania wód ogólnodostępnych.
Unormowane prawem jest tylko wykorzystanie infrastruktury wodnej i brzegowej nad wodami
ogólnodostępnymi.
Samo korzystanie komercyjne z wody już nie.
Otóż jak wszem i wobec wiadomo, można w naszym kraju, tak po socjalistycznemu, za zupełną darmoszkę,
związać dziłalność gospodarczą z wodami państwowymi (czytaj - naszymi ale i równocześnie bezpańskimi,
niczyimi, itp. okrelenia).
I czerpać z tego korzyści materialne pełnymi garściami, w glębokim poważaniu mając zarówno właściciela (my
- społeczeństwo) jak i każdego jednego użytkownika (dzierżawcę obwodu rybackiego na ten przykład) takiej
wody.
To jest właśnie brak kompleksowego podejścia prawnego do wód będących w gestii PGW WP.
Są dwa dobitne przykłady takiego wykorzystania bezpańskich (bo państwowych) wód:
Pierwszym jest oganizowane przez podmioty gospodarcze wszelkiego radzaju spływów (kajaki, rafting,
pontony, tratwy, hausboty, itp.)
No i drugim właśnie przewodnictwo wędkarskie ... oraz coraz bardziej również - przewodnictwo turystyczne po
wodach.
Teoretycznym jest więc sytuacja że na jakimś małym kawałku wody atrakcyjnej dla nas - wędkarzy, czy też
ogólnie dla szerszej grupy społeczeństwa, spotka się w tym samym czasie i naraz tak z tysiąc
zoraganizowanych kajaków, pontnów czy tratew z drugim tysiącem wędkarzy zaopatrzonym w siłę
przewodniczą miejscowych gajdów
Wszyscy naraz będą słać w swoim kierunku kurwiki w oczach i bluzgi, a wieczorem przy suto zakrapianym
ognisku ponarzekają na siebie używając już bardziej konkretnych, jakże swoisko brzmiących określeń ...

Z racjie tego że na sąsiednim forum muchowym (Jerkbait) toczy się żywa dyskusja obecnie, nawiąże do niej,
pokazując różnicę w takim użytkowaniu wody i lasu w naszym kraju - lasy traktowane są jako teren zakładu
przemysłowego (w uproszczeniu) i takie rzeczy za każdym razem muszą mieć pozwolenie lokalnego
gospodarza (tak to nazwijmy). W lesie nie pojeździsz żadnym pojazdem mechanicznym (oprócz roweru),
nawet koniem legalnie nie pojeździsz bez pozwolenia. NIe rozpalisz ogniska, nie rozbijesz namiotu, nie
zanocujesz w nim bez sformalizowania tego. Nie zorganizujesz żadnej wycieczki komercyjnej z przewodnikiem
- nawet zorganizowane grzybobrania (komercyjne wyjazdy na grzyby) muszą być zgłaszane (mało kto to robi
nie zdając sobie sprawy że grozi to mandatem). Samemu czy z rodziną możesz niemal wszystko w lesie, bo to
dobro narodowe i społeczne (nawet lasy prywatne). Ale jak zaczynasz cokolwiek komercyjnego w nich kręcić,
to już nie ma wolnej amerykanki - musisz to sformalizować a nawet czasem zapłacić za to (podkreślam słowo -
czasem).
I nikt nie narzeka oraz wszyscy są zadowoleni z tego faktu, bo społeczeństwo rozumie i kaceptuje to, że np.
można okresowo całkowicie zakazać lokalnie wstępu do lasu ze względów pożarowych, czy obwiązuje zakaz
wstępu na powierzcnie objęte pracami leśnymi żeby kogoś lecące drzewo nie zabiło.
Z reguły nie nadużywa takich zakazów - na przestrzeni ostatnich siedemdziesięciu lat chyba tylko jeden raz
przegięto takim zakazem przy covidzie. Ale to już raczej polityka była.
W przypadku wód państwowych, nie ma żadnych, kompleksowych unormowań prawnych, czego pokłosiem
jest właśnie np. ich stan pod kątem przyrodniczym i rybostanowym, czego my wędkarze doświadczamy
właśnie na własnej skórze.
Są osobne przepisy w wielu różncych aspektach wykorzystania wody, ale brak tej klamry ich spinających -
dobrym przykładem była Odra ... każe RZGW wydaje sobie a muzom decyzje wodnoprawne o poborze wód i
ich odprowadzaniu, bez jakiejkolwiek korelacji na przestrzeni całego dorzecza. Brak jest takich prostych
wydawać by się mogło przepisów, jak używanie soli do utrzymania dróg publicznych, z któych to następnie ta
sól wędruje przecież do wód powierzchniowych w naszym kraju (setki tysięcy ton rocznie to jest). Przykładów
mozna by mnożyć ...
Pozdrawiam.
PS. A miało być o gajdingu i "promocji łowisk" ...


Pisałem już wcześniej o tym, parę miesięcy temu.

Wszyscy Ci, którzy korzystają z wód, w tym przypadku P&L w sposób komercyjny, tzn. uzyskujący korzyści z tego w sposób materialny powinni płacić za to kasę.
Przewodnicy wędkarscy, firmy wędkarskie, szkółki wędkarskie, itp.Nie wiem czy brak przepisów jest tu problemem, przymykanie oka na to przez Zarządy okręgów czy po prostu nie myślenie w ogóle o tym.



 
  Odp: Team T a promocja łowisk [20] 12.01 14:04
 
Przewodnik korzysta z wody czy łowiący? Łowiący raczej płaci. Przewodnik jedynie "miele gębą".
Poza tym pamiętaj, każdy ma nieograniczony (teoretycznie) dostęp do wody. Jeżeli przewodnik nie łowi
ryb teoretycznie nie musi nawet płacić za wejście na wodę. Porzucać kijem/zestawem nikt mu nie może
zabronić (pisałem o tym). Warunkiem jest brak haczyka na końcu zestawu. Wełną może rzucać przez cały
rok na okrągło nie tworząc presji. Ewentualnie depcząc jedynie wodę, a tego nikt nikomu nie może
zabronić. Chyba że w Parkach narodowych (chyyyba) czy w rezerwatach (chyyyyba). Podejrzewam że to
chyba to raczej na 100% nie.

Nawet sposób komercyjny nie jest chyba wytłumaczeniem i przymusem do płacenia bo gdyby tak było, to
każdy kajakarz, pontoniarz (inne przypadki) płaciliby dzierżawcy czyli PZW. Wodom Polskim może ktoś
płaci.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [19] 12.01 16:29
 
Przewodnik korzysta z wody czy łowiący? Łowiący raczej płaci. Przewodnik jedynie "miele gębą".
Poza tym pamiętaj, każdy ma nieograniczony (teoretycznie) dostęp do wody. Jeżeli przewodnik nie łowi
ryb teoretycznie nie musi nawet płacić za wejście na wodę. Porzucać kijem/zestawem nikt mu nie może
zabronić (pisałem o tym). Warunkiem jest brak haczyka na końcu zestawu. Wełną może rzucać przez cały
rok na okrągło nie tworząc presji. Ewentualnie depcząc jedynie wodę, a tego nikt nikomu nie może
zabronić. Chyba że w Parkach narodowych (chyyyba) czy w rezerwatach (chyyyyba). Podejrzewam że to
chyba to raczej na 100% nie.

Nawet sposób komercyjny nie jest chyba wytłumaczeniem i przymusem do płacenia bo gdyby tak było, to
każdy kajakarz, pontoniarz (inne przypadki) płaciliby dzierżawcy czyli PZW. Wodom Polskim może ktoś
płaci.


Żeby nie było, że się czepiam.
Przewodnik nie musi łowić ale wprowadza tam od jedno do kilku osób i oni wędkują. On wykonuje pracę polegającą na pokazywaniu, oprowadzaniu, przekazywaniom sugestii dotyczącej łowienia. I pobiera za to wynagrodzenie więc korzysta z wód PZW, korzysta z ryb tam zarybianych przez członków stowarzyszenia...itd itd

Kajakarz nie płaci za łowienie ryb a powinien płacić za umożliwienie korzystania. Jeśli szkodzi środowisku wodnemu, czyli min. rybom to już część tej kasy powinna trafiać do PZW>

 
  Odp: Team T a promocja łowisk [18] 12.01 17:25
 
"Żeby nie było, że się czepiam.
Przewodnik nie musi łowić ale wprowadza tam od jedno do kilku osób i oni wędkują. On wykonuje pracę
polegającą na pokazywaniu, oprowadzaniu, przekazywaniom sugestii dotyczącej łowienia. I pobiera za to
wynagrodzenie więc korzysta z wód PZW, korzysta z ryb tam zarybianych przez członków
stowarzyszenia...itd itd

______

Trochę to naciągane. Teoretycznie każdy opisujący coś w mediach jest więc przewodnikiem. "Jaka
mucha, jaki zestaw,kiedy, gdzie, na co, o jakiej porze,itd, itp". Wszyscy jesteśmy przewodnikami.
Zwłaszcza piszący i w pewien sposób pomagający innym.

Dlatego znowu powtórzę, podział łowisk na różnych właścicieli. Nie dla wszystkich, do tego za darmoszkę
jak od dawna.
Dla tzw. "gości" spoza klubów, związków, kół jedynie limitowane licencje jednodniowe wydawane w
zależności od decyzji gospodarzy. Nie na tydzień do przodu, nie na rok, nie rezerwowane rok wcześniej.
Lub rezerwowane i zapłacone, jak komu wygodniej.

Nie żebym się kogoś czepiał. Ani gości, ani przewodników. Ani, Ani, Basi, Ewy, Gosi. One też łowią.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [17] 12.01 20:12
 
"Żeby nie było, że się czepiam.
Przewodnik nie musi łowić ale wprowadza tam od jedno do kilku osób i oni wędkują. On wykonuje pracę
polegającą na pokazywaniu, oprowadzaniu, przekazywaniom sugestii dotyczącej łowienia. I pobiera za to
wynagrodzenie więc korzysta z wód PZW, korzysta z ryb tam zarybianych przez członków
stowarzyszenia...itd itd

______

Trochę to naciągane. Teoretycznie każdy opisujący coś w mediach jest więc przewodnikiem. "Jaka
mucha, jaki zestaw,kiedy, gdzie, na co, o jakiej porze,itd, itp". Wszyscy jesteśmy przewodnikami.
Zwłaszcza piszący i w pewien sposób pomagający innym.

Dlatego znowu powtórzę, podział łowisk na różnych właścicieli. Nie dla wszystkich, do tego za darmoszkę
jak od dawna.
Dla tzw. "gości" spoza klubów, związków, kół jedynie limitowane licencje jednodniowe wydawane w
zależności od decyzji gospodarzy. Nie na tydzień do przodu, nie na rok, nie rezerwowane rok wcześniej.
Lub rezerwowane i zapłacone, jak komu wygodniej.

Nie żebym się kogoś czepiał. Ani gości, ani przewodników. Ani, Ani, Basi, Ewy, Gosi. One też łowią.


Nie czepiam się. Dziennikarz to nie przewodnik Ale znane są sytuacje, gdzie po publikacji w czasopiśmie przyjeżdżały tabuny ludzi i kończyło się łowisko czy rzeka
Co do przewodników. Wprowadzenie licencji, opłata za korzystanie z wody i tego co w niej plywa nie jest niczym dziwnym bo dlaczego ma nie byc?
Bo inaczej wygląda to tak jak napisał Staszek Cios. Tabun ludzi z zagranicy A na pograniczu wpierdol bo komuś się coś nie podoba bo zabiera biznes. A gdzie w tym wszystkim wędkarze co palca składki, dbają, uczestniczą w życiu rzeki...
Ktoś pobiera kasę, musi wiedzieć że są jakieś zasady.

To naprawdę takie dziwne ?
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [15] 13.01 07:15
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [14] 13.01 08:14
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...

tak, przerysowałem aczkolwiek napisałem tak, ze względu na to, że rózne już dziwne sytuacje widziałem nad wodą...

 
  Odp: Team T a promocja łowisk [13] 13.01 09:47
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...

tak, przerysowałem aczkolwiek napisałem tak, ze
względu na to, że rózne już dziwne sytuacje
widziałem nad wodą...



A jaka jest odległość pomiędzy brodzącymi?
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [8] 13.01 10:02
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...

tak, przerysowałem aczkolwiek napisałem tak, ze
względu na to, że rózne już dziwne sytuacje
widziałem nad wodą...



A jaka jest odległość pomiędzy brodzącymi?


klepią się po dupach. to jasne
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [6] 13.01 10:12
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...

tak, przerysowałem aczkolwiek napisałem tak, ze
względu na to, że rózne już dziwne sytuacje
widziałem nad wodą...



A jaka jest odległość pomiędzy brodzącymi?


klepią się po dupach. to jasne


Po dupach to tylko w przypadku Niemców od Simmsa.
No bo jak wróg ojczyzny to na pewno też i gej. Ci spod znaku T i P z kotwicą są tak siarczyście męscy, że
jak stają nad brzegiem rzeki to woda zamarza na przelewach.
Odległość pomiędzy nimi mierzona jest w latach świetlnych.
Szczególnie jeśli pomiary dotyczą kultury osobistej.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [5] 13.01 11:52
 
kultury osobistej.

Odezwał się ten z kulturą osobistą hahhahahh
Ludzie 🤣🤣🤣🤣
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [4] 13.01 12:06
 
kultury osobistej.

Odezwał się ten z kulturą osobistą hahhahahh
Ludzie 🤣🤣🤣🤣


Twój prowokacyjny wpis nołnejmie utrwala mnie jedynie w przekonaniu,
że mam niebywały dar przyciągania do siebie idiotów, prostaków i wszlkiego innego internetowego
plugastwa.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [3] 13.01 13:08
 
kultury osobistej.

Odezwał się ten z kulturą osobistą hahhahahh
Ludzie 🤣🤣🤣🤣


Twój prowokacyjny wpis nołnejmie utrwala mnie jedynie w
przekonaniu,
że mam niebywały dar przyciągania do siebie idiotów,
prostaków i wszlkiego innego internetowego
plugastwa.


Racja. Muchy ciągnie do łajna...
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [2] 13.01 13:16
 
kultury osobistej.

Odezwał się ten z kulturą osobistą hahhahahh
Ludzie 🤣🤣🤣🤣


Twój prowokacyjny wpis nołnejmie utrwala mnie jedynie w
przekonaniu,
że mam niebywały dar przyciągania do siebie idiotów,
prostaków i wszlkiego innego internetowego
plugastwa.


Racja. Muchy ciągnie do łajna...

auć..... ale pocisk
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 13.01 13:21
 
kultury osobistej.

Odezwał się ten z kulturą osobistą hahhahahh
Ludzie 🤣🤣🤣🤣


Twój prowokacyjny wpis nołnejmie utrwala mnie jedynie w
przekonaniu,
że mam niebywały dar przyciągania do siebie idiotów,
prostaków i wszlkiego innego internetowego
plugastwa.


Racja. Muchy ciągnie do łajna...

auć..... ale pocisk




Pajacami jesteście.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 14:00
 




Pajacami jesteście.


Teeee bami, przestań się wywyższać.
Gołym okiem widać, że cię to przerasta
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 10:35
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...

tak, przerysowałem aczkolwiek napisałem tak, ze
względu na to, że rózne już dziwne sytuacje
widziałem nad wodą...



A jaka jest odległość pomiędzy brodzącymi?


klepią się po dupach. to jasne



Doskonałe!

Kupuję taki dowcip.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 13.01 10:05
 
Wg RAPR 50 m. Czy ktoś nad wodą ma taką miarkę?
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 10:26
 
To już jest nieaktualne (spojrzałem na starszy druk). Teraz każdy okręg sam sobie ustala RAPR. W
mazowieckim jest 25 m dla brodzącego.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 13.01 10:07
 
Wg RAPR 50 m. Czy ktoś nad wodą ma taką miarkę?
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 10:21
 
Teraz raczej 25m. Kiedyś było 50m
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 10:16
 
"Nie czepiam się. Dziennikarz to nie przewodnik Ale znane są sytuacje, gdzie po publikacji w czasopiśmie
przyjeżdżały tabuny ludzi i kończyło się łowisko czy rzeka
Co do przewodników. Wprowadzenie licencji, opłata za korzystanie z wody i tego co w niej plywa nie jest
niczym dziwnym bo dlaczego ma nie byc?
Bo inaczej wygląda to tak jak napisał Staszek Cios. Tabun ludzi z zagranicy A na pograniczu wpierdol bo
komuś się coś nie podoba bo zabiera biznes. A gdzie w tym wszystkim wędkarze co palca składki, dbają,
uczestniczą w życiu rzeki...
Ktoś pobiera kasę, musi wiedzieć że są jakieś zasady.

To naprawdę takie dziwne?"

___________

Eeeehhhh. Powiem inaczej.
Jako "współgospodarze" (wędkarze, członkowie kół) chcieliśmy zgodnie z zasadą PZW aby na OS
obcokrajowcy płacili więcej to się nie dało. Tłumaczone to było "dyskryminacją" (!!!!!). Nie wolno nikogo
dyskryminować.
Inny przykład to zniesienie opłat rocznych na Odcinek Specjalny Sanu. Jak jest po naszych wnioskach
doskonale widać od lat. Oczywiście nie proponowaliśmy tego jako zemsta za coś dla kogoś, lecz kierowani
logicznym myśleniem i wynikami tego co widzieliśmy na oczy. Żadnych fantazji czy zmyślonych zwidów.

Rozumiesz? Jak wiec chcesz (lub możesz) proponować aby od przewodników, szkółek wędkarskich i innych
czerpiących zyski "strugać" kasę podwójnie? Spróbuj to wytłumaczyć, uzasadnić i wprowadzić na Zarządzie
Okręgu. Jeżeli jesteś członkiem Okręgu Krosno (jak inni koledzy zamiejscowi) proszę, przyjść na zebranie w
swoich kołach i podrzucić taki wniosek do Okręgu. Jestem za jak za wieloma innymi rozsądnymi wnioskami.

Ci wędkarze o których się martwisz to ja między innymi. Na uboczu, unikają znanych zadeptanych
miejscówek. Łowią gdzie indziej aby nie przeszkadzać lub nie "wbijać się". Bardzo często odpuszczają
łowienie w weekendy, w wakacje, w pełni sezonu. Rozumiesz teraz frustracje miejscowych? Mieć wodę i nie
móc na niej łowić.
Wyobrażasz sobie że ja mieszkając w Lesku nie łowię od mostu (Huzele) w górę Sanu? Właśnie ze względu
na presję jaka była od 2008r. Dopiero od dwóch lat gdy wędkarze przyjezdni znikli z Sanu kilka razy tam
zaglądnąłem. Łowiłem dużo niżej. Ostatnimi laty nawet bliżej Osławy niż Leska. Taką presję stwarzałem na
Sanie. Na najlepszym (teoretycznie) odcinku czyli od ujścia Hoczewki do (min.) mostu w Lesku. Odcinku gdzie
jeszcze 20-30 lat temu 1 stycznia po Sylwestrowej lekkiej balandze, szedłem na wytrzeźwiałkę z kijem na
pstrągi. Przez górę, o świcie, zero snu. 1 stycznia na nogach przez śnieg powyżej kolan, na Łączki od strony
Leska. Łowienie z brzegu, spinning. Skończyło się ok 2003-2005r. Złe to było? Zero wchodzenia do wody, zero
auta, zero (prawie) ludzi, zero tłoku. Looknij tutaj na Forum w historyczne wpisy co i kto pisał o rybności,
zachęcał do przyjazdów, dawał wskazówki "na co i gdzie". Jednym słowem "wiadomości z łowiska", "relacje z
zawodów", itd, itp. Samo (presja) się nie zrobiło.

Rozumiem jednak doskonale problem ścisku i nerwówy gdy chcesz wejść na wodę a tam ciasno i trzeba
odpuścić. Tak rzeczywiście niejednokrotnie było. Im więcej ryb, tym bardziej. Dlatego "brak ryb" nie jest zły.
Miejscowy zawsze coś sobie gdzieś znajdzie. A przyjezdni? Ci muszą niestety liczyć na przewodnika
"dziennikarza", influencera czy real guide których proponujesz obciążać za doświadczenie i pomoc. Oraz
oczywiście za esploatację (często nadmierną i do zera) wody za ich przyczyną. Błędne myślenie.

Ani ich nie bronię, ani nic do nich nie mam. Wiem jednak że to się nie da skoro z przykładów wyżej też się nie
dało.

Pzdr.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 12.01 10:37
 
Podzielam opinię, że kwestia komercyjnego wykorzystania wody publicznej wymaga jakiegoś
uregulowania. Chodzi nie tylko o to, że osoby przedsiębiorcze korzystają bezpłatnie z pracy innych osób,
ale także o kwestie środowiskowe (np. nadmierna liczba użytkowników może wpłynąć ujemnie na stan
środowiska).
Ostatnio kolega ze Szwecji zwrócił moją uwagę na aktualne zasady znanego łowiska na rzece Kajtum - w
górach, gdzie można dojechać tylko helikopterem.
https://fishyourdream.com/fiske/harr/fjallfiske-i-lappland-tjuonajokk/
(trzeba kliknąć na wersję angielską). Dla osób mających trudności z j. szwedzkim i angielskim podaję
skrót:
- łowisko jest w gestii społeczności lokalnej; obecność innych osób jest ściśle kontrolowana i
reglamentowana;
- połów odbywa się wyłącznie z udziałem przewodnika,
- klienci mogą rezerwować tygodniowy pobyt na łowisku (w tym noclegi) - od niedzieli do niedzieli,
- klienci odbierani są na lotnisku w Kirunie, przewożeni helikopterem na łowisko, i odwożeni z powrotem.
- połów ukierunkowany jest na lipienie i pstrągi;
- jednorazowa grupa liczy ok. 16 osób.
- Opłata za tydzień (all-inclusive) wynosi 39 tys. SEK (ok. 18 tys. PLN). Połów szczupaka wymaga
dodatkowej opłaty 3000 SEK za dobę.

Wg stanu na 10 stycznia br. były jeszcze tylko dwa wolne tygodnie w sierpniu br. Trzeba się więc spieszyć,
jeśli ktoś chciałby się tam wybrać w tym roku.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 12.01 10:38
 
Podzielam opinię, że kwestia komercyjnego wykorzystania wody publicznej wymaga jakiegoś
uregulowania. Chodzi nie tylko o to, że osoby przedsiębiorcze korzystają bezpłatnie z pracy innych osób,
ale także o kwestie środowiskowe (np. nadmierna liczba użytkowników może wpłynąć ujemnie na stan
środowiska).
Ostatnio kolega ze Szwecji zwrócił moją uwagę na aktualne zasady znanego łowiska na rzece Kajtum - w
górach, gdzie można dojechać tylko helikopterem.
https://fishyourdream.com/fiske/harr/fjallfiske-i-lappland-tjuonajokk/
(trzeba kliknąć na wersję angielską). Dla osób mających trudności z j. szwedzkim i angielskim podaję
skrót:
- łowisko jest w gestii społeczności lokalnej; obecność innych osób jest ściśle kontrolowana i
reglamentowana;
- połów odbywa się wyłącznie z udziałem przewodnika,
- klienci mogą rezerwować tygodniowy pobyt na łowisku (w tym noclegi) - od niedzieli do niedzieli,
- klienci odbierani są na lotnisku w Kirunie, przewożeni helikopterem na łowisko, i odwożeni z powrotem.
- połów ukierunkowany jest na lipienie i pstrągi;
- jednorazowa grupa liczy ok. 16 osób.
- Opłata za tydzień (all-inclusive) wynosi 39 tys. SEK (ok. 18 tys. PLN). Połów szczupaka wymaga
dodatkowej opłaty 3000 SEK za dobę.

Wg stanu na 10 stycznia br. były jeszcze tylko dwa wolne tygodnie w sierpniu br. Trzeba się więc spieszyć,
jeśli ktoś chciałby się tam wybrać w tym roku.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 12.01 12:49
 
1. Zgadzam się co do ujęcia w ramy przepisów kajakarstwa i wszelkich odmian sportów wodnych na
rzekach i nawet nie chodzi mi o jakieś "opłaty" firm organizujących te wszystkie spływy na rzecz WP
bo te środki i tak przepadną w czeluściach państwa z dykty. Główną potrzebą jest kontrola i
ograniczenie presji kajakarskiej. W obecnym stanie gdy na dowolny strumień jaki tylko wymyśli
organizator, a wymyślają coraz mniejsze i bardziej dzikie, żeby klienci poznali smak "kajakowego
hardcoru"  może wejść dowolna liczba jednostek nikt nie myśli o skutkach przyrodnicznych takich
najazdów. Poza tym jest ewidentny konflikt interesów między wędkarzami, którzy przecież łożą na
rzecz wód za możliwość łowienia ryb w sytuacji gdy nic nie łożący utrudniają tym pierwszym a nawet
uniemożliwiają korzystanie z wody, za co zapłacili. Na rzekach formatu Dobrzycy, górnej Słupii (czego
sam doświadczyłem), Łupawy jak kajaki zaczną jechać przeważnie od ok. 8 rano wędkarz nie ma
czego szukać do wieczora. Kiedyś tak było w lecie ale obecnie sezon kajakarski rozciągnął się na
większość roku. Kolejna promocja.
2. Czy przewodnicy wędkarscy i szkółki powinny płacić na rzecz właściciela wody na której prowadzą
działalność? Tu mam wątpliwość, choć co do zasady pewnie tak. To w PL naprawdę ciężki kawałek
chleba, poza tym przecież firmy takie odprowadzają CIT, więc za darmo działalności nie prowadzą.
Natomiast na pewno powinny zachować klasę i przykładowo nie ciągać w maju klientów po sanowych
płaniach i pokazywać im jak i gdzie łowić lipienie, które, jak wiemy w maju są na niezłym "żarciu".  A
tak było nie raz. Podobnie z głowatkami. A jak już prowadzają Niemców, zwłaszcza gdy są ubrani w
ciemne kurtki, to zakazać im okrzyków w ich języku bo to naprawdę źle się kojarzy nawet po 80
latach
3. Porównanie lasów ALP do zakładu produkcyjnego jest bardzo adekwatne do tego co się tam
obecnie wyprawia.
4. Jazda pojazdami mechanicznymi po lasach i to w wielu przypadkach w 100% legalna to kolejna
plaga naszych czasów. Prywatne lasy w Gorcach i Beskidach zostały w dużym stopniu zawłaszczone
przez półgłówków na quadach i crossach.

Reasumując, obecnie najważniejszą kwestią nie są opłaty z tytułu takiego czy innego użytkowania
tego czy tamtego dobra, bo ludzi póki co stać na to (najwyżej wezmą kredyt), ale ograniczenie presji
ludzkiej na rzeki, jeziora, lasy, ogólnie przyrodę. Niestety ale powstał taki trend i obawiam się, że jest
to trwałe zjawisko, że ludzie by wypełnić swój wolny czas mają przymus bycia wszędzie tam gdzie
wypada być, gdzie bywają ich znajomi, sąsiedzi, koledzy z pracy, gdzie Internet podpowiada, nad
wodą, pod wodą, w górach, nad morzem, w powietrzu, w tropikach, za Kołem Polarnym, latem,
jesienią, zimą a by czasu nie tracić na naukę i rozpoznanie z pomocą przychodzą przewodnicy i
instruktorzy. Do tego dochodzi relatywna taniość i nieograniczona dostępność sprzętu, mamy do
dyspozycji nawet helikoptery, nie mówiąc o tanich liniach, aparatach do nurkowania, łodziach, autach
4x4, echosondach, kamerach, wędkach, Simmsach, taliowanych nartach, można tak wymieniać do
wieczora i prawie nikt tej presji nie próbuje limitować no bo jak to? Limitować rozwój?  Zrezygnować z
promocji regionu?
A powinien, bo czas się kończy.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 12.01 14:16
 
"Poza tym jest ewidentny konflikt interesów między wędkarzami, którzy przecież łożą na
rzecz wód za możliwość łowienia ryb w sytuacji gdy nic nie łożący utrudniają tym pierwszym a nawet
uniemożliwiają korzystanie z wody, za co zapłacili."
____

Z tymi żalami to chyba nie do PZW. Wypadałoby do RZGW/WP czy odpowiednich Ministerstw.


"Niestety ale powstał taki trend i obawiam się, że jest to trwałe zjawisko, że ludzie by wypełnić swój
wolny czas mają przymus bycia wszędzie tam gdzie wypada być, gdzie bywają ich znajomi, sąsiedzi,
koledzy z pracy, gdzie Internet podpowiada, nad wodą, pod wodą, w górach, nad morzem, w powietrzu, w
tropikach, za Kołem Polarnym, latem, jesienią, zimą ..."

_______

Na księżyc, na Marsa.


" ... można tak wymieniać do wieczora i prawie nikt tej presji nie próbuje limitować no bo jak to?
Limitować rozwój?  Zrezygnować z promocji regionu? A powinien, bo czas się kończy."

_____

A kasa? Liczy się chwila, ta tu i teraz. Przyszłość jest odległa i ... co najmniej niepewna.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 12.01 00:38
 
Choć temat dotyczy Strwiążu, to jednak jest on szerszy i głębszy, gdyż dotyczy także innych aspektów.

Wczoraj otrzymałem od przyjaciela z Niemiec informacje, że ma "mieszane uczucia", żeby przyjechać nad
San, bo już tam był kilka lat temu. Podaję uzasadnienie w roboczym przekładzie: "Pamiętam, że było dość
tłoczno z wieloma „grupami” prowadzonymi komercyjnie przez miejscowych przewodników. Były tam
pojazdy z grupami z Włoch, Francji i Anglii, a ich lokalni przewodnicy dali mi jasno do zrozumienia, że ​​nie
podobało im się, że nasza ekipa (nie korzystająca z ich usług) łowiła wtedy w pobliżu nich".


A chciałem napisać... I nastąpiła niezręczna cisza...😬
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [2] 12.01 06:57
 
Przykre jest w tym wszystkim, że ku powierzchni wybija całe to
szambo.
To, że znajome osoby które fatygują się przyjechać z tak daleka aby
cieszyć się wspólną pasją na obcej im ziemi muszą narodowym
gównem się wybrudzić.

Dziś często "tuzy" współczesnego wędkarstwa których to felietony,
przynęty, techniki polowu czy doskonalone patenty obserwuje
rzesza z nas. W własnej dewiacji nastawione są jedynie na zysk -
często na opak etyce.

Wędkarstwo muchowe i jego środowisko w Polsce w wielu
aspektach zamiast jednoczyć podlega na przestrzeni lat kolejnym
rozłamom-czy naprawdę liczy się tylko tu i teraz?
Dziś wielu z nas wie, iż bez wspólnego dialogu i konstruktywnego
działania grozi nam i naszej pasji zagłada...

to nasz cel, na to czekamy???
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 12.01 09:43
 
Wędkarstwo muchowe i jego środowisko w Polsce w wielu
aspektach zamiast jednoczyć podlega na przestrzeni lat kolejnym
rozłamom-czy naprawdę liczy się tylko tu i teraz?
Dziś wielu z nas wie, iż bez wspólnego dialogu i konstruktywnego
działania grozi nam i naszej pasji zagłada...


To efekt popularyzacji. Do jednego worka wrzucono, zamieszano a potem wypuszczono na wody PiL
profesorów i spawczy, pomocników murarzy i lekarzy, "wykształciuchów" i absolwentów szkół
podstawowych, uczciwych i oszustów, zamożnych i takich co ledwo wiążą koniec z końcem a nade
wszystko pozwolono wejść do worka pospolitemu i roszczeniowo nastawionemu chamstwu i pazernym
na mięso masom (przy czym aby być chamem lub mięsiarzem nie ma znaczenia poziom zmożności czy
wykształcenia). Dlatego próby jednoczenia środowiska jako ogólu będą zawsze skazane na
niepowodzenie i w sumie niepotrzebne.
Natomiast jak najbardziej trzeba jednoczyć się, i tu również nie ma znaczenia poziom zmożności czy
wykształcenia, natomiast zawsze unikać trzeba chamów i oszustów, wokół lokalnych idei i inicjatyw
mających za cel dobro rzek i ryb. Przykładem niech będą Koledzy znad Raby.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 12.01 10:02
 
" ... zawsze unikać trzeba chamów i oszustów,.. "
______

Unikać zanim się "zaprosi" lub eliminować gdy się "okażą" ...
Na razie w świecie jest moda na toleruj, zrozum, wybacz, przebacz. Przepraszam prawie już nie
"zachodzi" nie mówiąc o wyrównaniu (zadośćuczynienie) strat czy karę.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 12.01 08:15
 
Dzień dobry

Trochę się zastanawiałem, czy się w tym wątku wypowiedzieć i jednak dołożę swoich pięć groszy.

Z dwóch powodów nie zabieram ze sobą - prawie nigdy wędek - kiedy jadę do Polski: z powodu opłakanego stanu wód i rybostanu oraz z powodu nagminnego chamstwa - m.in. tzw. celebrytow i przewodników - nad wodą. Zabieram ze sobą sprzęt tylko wtedy, jak wiem, że będę łowił z bardzo dobrym przyjecielem w miejscach takiej głuszy, że dosłownie nikomu się tam tyłka ruszyć nie chce. Takie wypady są czysto towarzysko-przyjacielskiej natury, gdzie samo wędkarstwo spada na drugi plan.

Niestety ale muszę przyznać rację, że parcie na szkło oraz na tanie mięso potrafi "wykończyć" praktycznie każde ogólnie dostępne łowisko a o poszczególnych miejscówkach nawet nie wspomnę.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 12.01 09:49
 
"Pamiętam, że było dość
tłoczno z wieloma „grupami” prowadzonymi komercyjnie przez miejscowych przewodników. Były tam
pojazdy z grupami z Włoch, Francji i Anglii, a ich lokalni przewodnicy dali mi jasno do zrozumienia, że ​​nie
podobało im się, że nasza ekipa (nie korzystająca z ich usług) łowiła wtedy w pobliżu nich".


Pamiętam te tłoki. A wystarczyłby tylko jasny, znany i dostępny wszystkim na równych prawach system
sprzedaży licencji z realną a nie tylko deklarowaną w regulaminie łowiska maksymalną ilością
dostępnych dniówek. Ale cóż, znów poszło na ilość...
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [9] 12.01 10:23
 
O... Strwiąż, nie słyszałem wcześniej o tej rzeczce, ale dzięki temu tematowi już wiem. Dzięki! ;)
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 12.01 10:31
 
O... Strwiąż, nie słyszałem wcześniej o tej rzeczce

Uczą o niej na geografii w podstawówce z uwagi na jej wyjątkowość
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 12.01 14:24
 
Większość łowiących (mięsiarze) wie więcej. To że wg Ustawy można tłuc od 1 stycznia. Dobrze że
gospodarz chociaż wymiar podniósł na 30cm bo zjedliby i 25cm.
Nie powiem. Święty nie jestem i sam robiłem podobnie. Podobnie czyli jeździłem w zimie (przed 1 marca)
na Stupnicę (pomiędzy Birczą a Przemyślem) na lipienie bo w Sanie już nie wolno było łowić.
Przepisy trzeba znać. Zawsze.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 12.01 11:01
 
Ja słyszałem, ale zawsze brakuje czasu żeby zawieźć tam hordę rozwrzeszczanych Niemców.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 12.01 11:11
 
Ja słyszałem, ale zawsze brakuje czasu żeby zawieźć tam hordę rozwrzeszczanych Niemców.
zapomniałem o ważnym.
Hordę rozwrzeszczanych Niemców w Simmsach!
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [4] 13.01 10:17
 
O... Strwiąż, nie słyszałem wcześniej o tej rzeczce, ale dzięki temu tematowi już wiem. Dzięki! ;)


Ja słyszałem, ale przejechanie 600 km zawsze mnie zniechęcało, a po przeczytaniu tego wątku to już
wiem, że teraz nie ma tam, po co jechać, bo najazd tej rzeki jest pewny. Znajomi już opracowują mapę
Bieszczad i zapewne nie tylko moi znajomi zaatakują wszystkie rzeczki, a nawet siurki. Jeśli
zakładający wątek chciał wsparcia finansowego regionu, to myślę, że takie uzyska.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 10:44
 
Niech przyjadą. Pochodzą, popróbują... Potem stwierdzą, że zowu ktos ich w
ch... zrobił. Wypełnią pustkę po narciarzach... Żeby tylko za bardzo nie
naswinili.. pb.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [2] 13.01 18:06
 
Może warto przeczytać jeszcze raz założony wątek. Zachować
zawarte informacje dla siebie lub jeśli stać na to człowieka
intelektualnie to coś sensownego do dyskusji wnieść - zamiast
klaskać jak Klakier.
Trzeba mieć żyłkę odkrywcy jeśli ma się chęć przebycia 600km aby
połowić na relatywnie 10km rzeki która obecnie dogorywa. Może
warto było to zrobić np. 10 lat wstecz. Było by co wspominać - na
dziś dzień osobiście nie polecam. Po drodze jest jeszcze sporo
klasowych łowisk, gdzie w pięknej scenerii można wypróbować
swych umiejętności by przechytrzyć rybę życia.
Może i ludzie w Bieszczadach samowystarczalni nie są ale na
pewno obejdą się bez zastrzyku gotówki od zamożnej kasty z
kraju-dziękujemy ...
Szczerze to nic godnego powyżej zalewu nie ma. Jedak jak już
macie z kolegami ten atlas rzek bieszczadzkiej Amazonii przed
nosem i tę młodzieńczą iskrę w oku która goni za marzeniem to od
siebie dodam tylko aby zabrać również jakiś kompas lub mapy
działające offline (nie wszędzie jest zasięg), ciepłe ubrania na
przebranie, czekoladę, coś od deszczu i obowiązkowo coś
odstraszającego dzikie zwierzęta (dziś ekologia nagminnie daje się
we znaki). Aplikacja RATUNEK również może okazać się użyteczna.
Może i od noclegów z przerobionej stajni pani Gieni nad wodę
daleko nie ma a i piechotą nikt dziś nie chodzi,jednak -jak to życie
pokazuje - różnie bywa.
No i jak Strwiaż, to na rzece pasa granicznego z Ukrainą nie widać
a w atlasie tego nie ma. Tutejsza Straż Graniczna i gopr mają też
inne zajęcia niż szukanie po krzakach kozaczków.
A jak już okaże się, że rzeczywiście Bieszczady to nie rurki z
kremem bo i pogoda do bani i ryba nie brała a na konieć krecik
majty polizał bo w młodniku zatrzeszczało. To jak koledzy między
sobą piszą można bliżej, za zachodnią granicę - poklepać się po
obcisłych czarnych skórkach w rytmie techno, wykrzykując w
nieboglosy twardym obcym dialektem.
Co kto lubi.
Pozdrawiam.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 13.01 19:21
 
Zarąbiście rozwinął się nam ten wątek. Ileż tu się dzieje, jak w
marcowej pogodzie. I za to kocham fff.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 20:51
 
Może już czas na nowy. Plusy i minusy niezależności od Okręgu i PZW miejscowych kół wędkarskich dla
dobra ich członków i wód objętych ich nadzorem oraz zyski płynące z takiego gospodarzenia "swoimi" wodami.
Niech przykładem będzie ten wątek czy przykłady innych dobrze działających klubów, towarzystw, organizacji.

Sam widzę bardzo dużo plusów takiego podziału/rozdziału ogólnych łowisk. Skupiłbym się oczywiście na
wodach górskich nie stawach na których takie działania już odnoszą bardzo dobre efekty.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 10:08
 
Widzisz sygnalisto, puki nie wymieniłeś
tutaj publicznie nazwy tej rzeki, mało kto miał nawet
pojęcie, że taka wogule istnieje. Żaden z chłopaków, nie
pisał.
Strzał w kolano... z zazdrości. Nadgorliwość gorsza od ....
Quo vadis.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 14.01 15:42
 
Promocja łowiska ma sens wyłącznie w warunkach rynkowych, a nie powszechnej i nielimitowanej dostępności.
Wówczas dodatkowa ilość środków zwiększa ochronę i zarybienia łowiska i wszystko trzyma się kupy. Taka promocja na
wodach otwartych ma taki sam sens, jak lokowanie markowego scyzoryka w lasach państwowych przy zbieraniu
grzybów i wskazywaniu miejscówek, które szybko zostaną zadeptane.
 
  Długo nie trzeba było czekać.... [9] 14.01 19:23
 
https://m.facebook.com/story.php?
story_fbid=pfbid02bdnSRG3pxLxRWqk8khJVmLhdi1rjJpjG79fUyoP
SkEobMCeCC3icLVqk4TtpwDyTl&id=1223915654361935&m_entstr
eam_source=timeline&__tn__=%2As%2As-R
 
  Odp: Długo nie trzeba było czekać.... [8] 15.01 09:13
 
https://m.facebook.com/story.php?
story_fbid=pfbid02bdnSRG3pxLxRWqk8khJVmLhdi1rjJpjG
79fUyoP
SkEobMCeCC3icLVqk4TtpwDyTl&id=1223915654361935&
m_entstr
eam_source=timeline&__tn__=%2As%2As-R


Dzięki tobie tu i teraz za rozreklamowanie 🤦🏼🤦🏼
Każdy głupek strzela w słupek.
Masz co chciałeś, może taki był zamysł. Kto wie.
Jedno jest pewne, możesz być z siebie dumny.
 
  Odp: Długo nie trzeba było czekać.... [7] 15.01 17:31
 
Panie Romanie,
to forum wędkarstwa muchowego gdzie większość z Nas to osoby
rozumne i etyczne. Dlatego też tutaj zamieściłem wątek krytyczny
wobec osób reprezentujących interesy wiodącej w kraju firmy
wędkarskiej w celu osiągnięcia własnych korzyści łowiąc przy tym
na dogorywającej rzecze. Przedstawiając ją w mediach
społecznościowych w obrazach dalekich od rzeczywistości. Jak już
pisałem nie chodzi o chęć ukrycia czegokolwiek przed światem -
gdyż w dzisiejszych czasach to niemożliwe - a o wędkarską etykę i
wyczulenie na jeden z problemów naszych wód - coraz to większy
deficyt w populacjach różnych gatunków. Posty na Facebooku
które to panowie zamieścili obecnego stanu nie poprawią i nie
uważam je osobiście za etyczne. Ilość lajków które zebrali a
związanymi z tą rzeką to też poklosie przy obecnych kontrolach
rzeki w linku który przesłałem.
Nie wiem ale może i Pan reprezentuje te interesy obracając kota
ogonem - jeżeli nie to bardzo proszę przeczytać jeszcze raz
wszystko ze zrozumieniem.
Jeśli mowa o kawałku okrągłej skóry którą kopią zawodnicy to są
od tego inne portale. Od siebie mogę polecić rugby - publika na
stadionie jak i poza nim przejawia zgoła inne, nienaganne wartości.
 
  Odp: Długo nie trzeba było czekać.... [1] 15.01 18:05
 
Ja nawet nie wiedziałem, że taka rzeka istnieje hehe.
Dowiedziałem się o niej tylko i wyłącznie z twojej gówno
burzy...
A na resztę odpowiedz sobie sam.
The End ...
 
  Odp: Długo nie trzeba było czekać.... [0] 15.01 18:53
 
Widzisz, może pomoże ci to zdać kiedyś maturę z geografii.
Kończ, kończ - nie trolluj już.
 
  Odp: Długo nie trzeba było czekać.... [4] 15.01 18:53
 
Sam widzisz jak jest. Ci którzy najmniej się przyczynili do plonów tej rzeki mają dużo do gadania. Mało tego,
korzystając z niej jak z każdej innej, nie dość że zbijają ryby uchowane w tej wodzie, to przyczyniają się do jej
zagłady i zniszczenia waszej pracy jaką w taki strumyk włożyliście. Zabijanie często nie przez fizyczne "bicie w
łeb" zgodne z zezwoleniem ale przez promowanie łowiska ogólnie dostępnego.
Jednym słowem wszystkie wasze wysiłki szlag trafił bo "wszystkim wszystko się należy na równych
warunkach". Bo tak pozwala PZW, Okręg, ... może i Państwo.
Dlatego właśnie szlag trafia (w sumie już trafił) wszystkie wody w Polsce bo nikt nie będzie robił za free dla
innych. A tak często pytają się koledzy i czepiają mnie "co więcej robią miejscowi od przyjezdnych płacących
takie same roczne składki"? Nic nie robią. Dla siebie robiły ale do połowy lat 90-tych. Dla kogoś nie będą się
wysilać sami mając mocne ograniczenia.

Dopóki każdy nie zajmie się swoim strumykiem, potoczkiem czy rzeczką dopóty w naszych wodach będzie
taka nędza jaka jest widoczna obecnie. Dopóki każdy będzie miał dostęp do "tego" co inni wypracowali latami
za te same pieniądze, zostanie to "dobro" szybko wytępione w bardzo krótkim czasie z minimalnym zyskiem.
O ile w ogóle można mówić o jakimś zysku gdy ginie populacja czy całe życie w danej wodzie.
Zgłaszajcie wiec wnioski do Okręgu na zebraniach swoich kół o zabronienie zabijania ryb ludziom spoza
waszych Kół czy Okręgu. Zgłaszajcie wnioski o limitowanie wejść na "wasze" wody. Próbujcie opiekując się
daną wodą wymusić abyście Wy decydowali co i kiedy na danej wodzie komu i za ile robić. Zgłaszajcie wnioski
o zniesienie możliwości opłat (tzw. darmoszek) rocznych skoro ludzie je płacący są spoza Okręgu nie mówiąc
już że spoza waszego czy sąsiednich kół. Uzasadnienia tych zakazów chyba wiecie jakie są.
Jeżeli nie przyniesie to skutków czyli wasze wnioski zostaną przez Okręg odrzucone wnoście prośby do
waszych gmin, by widzieli jakie pieniądze tracą przez głupie oddawanie chronionej rybnej wody za grosze
mięsiarzom cwaniakom. Rady gminy nastawione na turystykę na pewno zwrócą na to uwagę a z
przekonującymi uzasadnieniami swoich obaw i pokazaniem efektów swoich działań możecie uzyskać pomoc
lub rady w jaki sposób stać się współopiekunami łowiska.

Innego ratunku na "przeryte" do dna nasze wody nie widzę. Jeżeli każdy nie weźmie się za swoje, nie będzie
dbał, pilnował, angażował się w jej dobro i każda woda będzie oddawana do przetrzebiania za darmo to
nigdzie w Polsce nie znajdziemy wody która będzie na dobrym wędkarskim poziomie.
Zacznijmy od uzmysłowienia tego Okręgom którzy są dzierżawcami wód nad którymi mieszkamy i na których
wędkujemy.

Przypomnę, wnioski o:
- zakaz zabijania ryb wędkujących spoza Koła/Okręgu,
- zniesienie opłat rocznych dotyczących w/w osób,
- limitowanie ich wejść przez fizycznych opiekunów wód (w tym przypadku Koło "Sazan").

Powodzenia i do działania. Ważne zmiany przed nami w najbliższych latach. Te sprzed 10 lat nie dały niestety
obiecanych i oczekiwanych rezultatów.

 
  no kill [1] 15.01 21:54
 
Wiewiórki w lesie mówią, że każdego roku władze lokalnych kół
postulują o utworzenie no kill na rzece, co jest zasadne na tak
krótkiej rzece. Każdego roku postulat przepada też w walnym
głosowaniu. Widocznie dyrektor sam wiele nie może. Głową muru
nie przebijesz. Tutaj jednak powinny wypowiedzieć się osoby
zaznajomione z tematem.
Obecne władze gminy są pro ekologiczne jednak nie wiem jakie
moce prawnie posiadają aby wpłynąć na zmiany w sposobie
gospodarowania rzekami.
Osobiście myślę, że no kill przy obecnych kontrolach w dużym
stopniu pomógł by przywrócić rybostan pstrąga.
Pozdrawiam.
 
  Odp: no kill [0] 15.01 22:49
 
O to chodzi. Nie chodzi o to żeby wszystkie wody były "No kill". Najlepiej byłoby gdyby choć wszystkie wody
górskie. Wiem że takie coś na tę chwile nie przejdzie choć uzasadnienie każdemu takiego wniosku jest proste
jak drut.
Dobrze by natomiast było gdyby choć te cenne wody, które da się przypilnować, które stwarzają nadzieję i
wielkie szanse na utrzymanie na nich populacji pewnych ryb, były chronione w najprostszy sposób. Zakazania
na nich zabijania ryb.
Wody których nie da się przypilnować lub gospodarować na nich prawidłowo (choćby wysychający górny San)
można teoretycznie z góry "olać". Szkoda na nie pieniędzy i wysiłku. Inni odważni i zdecydowani mogą na
nich próbować.
Pisząc "No Kill" nie mam nawet na myśli bezwzględnego "No kill" dla wszystkich. Skoro jakieś grupa łudzi,
wędkarzy, koło wypracowało sobie dobra, rybna wodę i jej członkowie coś chcą sobie zabić wg własnych
limitów powinni móc to robić. Wszystko wg ich wewnętrznych przepisów. Natomiast nie może tak być że na
"waszej" wodę przyjeżdzają po mięso "obcy". Oni powinni mieć maksymalnie jedynie możliwość łowienia ryb
po wykupieniu (za odpowiednią opłatę) okresowego zezwolenia. Tak to działa w Austrii, Niemczech, czy w
innych krajach gdzie wody są powiedzmy "klubowe".
Gospodarze mają swoje przywileje a goście jedynie możliwość łowienia na nich.

Pzdr.
 
  Odp: Długo nie trzeba było czekać.... [1] 16.01 12:31
 
Przypomnę, wnioski o:
- zakaz zabijania ryb wędkujących spoza Koła/Okręgu,
- zniesienie opłat rocznych dotyczących w/w osób,
- limitowanie ich wejść przez fizycznych opiekunów wód (w tym przypadku Koło "Sazan").


Znów to Twoje nasze-wasze. Nie dotarło, że sam fakt, że należysz do danego Okręgu nie zmienia (a
przynajmniej nie powinno) Twojej pozycji względem ludków spoza Okręgu?

Zaroponuję nast. modyfikację:
- zakaz zabijania ryb przez wędkujących spoza Koła/Okręgu jak również przez członków Koła/Okręgu nie
wypełniających obowiązków "fizycznego (osobowego) opiekuna wód",
- zniesienie opłat rocznych dotyczących w/w osób,
- limitowanie ich wejść przez "fizycznych opiekunów wód",
- powyższe nie dotyczy "fizycznych opiekunów danej wody" spoza Koła/Okręgu, którzy nabywają takich
samych przywileji jak wszyscy inni fizyczni opiekunowie danej wody

Mówią króko, nieważne czy należysz do danego Koła/Okręgu, jedynym kryterium przyznawanych Ci
przywilejów jest Twój wkład w opiekę nad daną wodą. To ma być szeroki front ludzi skupionych wokół
danej rzeki bez różnicy skąd pochodzą i gdzie należą. Dlatego w tym modelu przebrzydły Krakus, jak
przepracuje na rzecz Sanu ileś tam godzin w roku powinien mieć mniej ograniczeń niż Zyga z Leska,
który takiej pracy nie wykonuje.
 
  Odp: Długo nie trzeba było czekać.... [0] 16.01 16:41
 
"Zaproponuję nast. modyfikację:
- zakaz zabijania ryb przez wędkujących spoza Koła/Okręgu jak również przez członków Koła/Okręgu nie
wypełniających obowiązków "fizycznego (osobowego) opiekuna wód",
- zniesienie opłat rocznych dotyczących w/w osób,
- limitowanie ich wejść przez "fizycznych opiekunów wód",
- powyższe nie dotyczy "fizycznych opiekunów danej wody" spoza Koła/Okręgu, którzy nabywają takich
samych przywileji jak wszyscy inni fizyczni opiekunowie danej wody

Mówią króko, nieważne czy należysz do danego Koła/Okręgu, jedynym kryterium przyznawanych Ci
przywilejów jest Twój wkład w opiekę nad daną wodą".

_______

Dlaczego na łowiskach specjalnych czy za granicą nie masz podobnych żądań i akceptujesz ich warunki?
Czym to się różni od łowisk na wodach Pomorza, Roztocza, Krosna, czy innych?

Odnośnie "modyfikacji":
1. Zakaz zabijania wszelkich ryb.
2. Co ma opłata roczna skoro ktoś należy i płaci w swoim okręgu od x lat?
3. Jak najbardziej.
4. Opiekunowie (fizyczni) spoza Okręgów mogą mieć ulgi wg uznania Zarządu okręgów czy danych Kół jeżeli
do takich należą.

Dla mnie to zrozumiałe. Dla innych na pewno nie jak wiele zasad połowu czy obostrzeń.
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus