| |
Piotrze, rozumiem twoją niechęć do mnie. Zupełnie niepotrzebnie starasz się za każdym razem
negować to co piszę.
Może to metoda na podbudowanie ego, nie wiem, nie mój problem
Piszemy tu o zarybieniach selektem. Głównie pstrągiem. Pojawiają się przeróżne opinie i przykłady
rybności wód, lub
jego braku. Niektóre, jak te że "koledxy byli i podobno...." należy id razu do kosza wyrzucić.
Część z was obstaje za koniecznością zarybień i udowadnia, że te działania są gwarantem rybności.
Najczęściej są
to subiektywne stanowiska osób mających z tego korzyści.
Maciek i paru kolegów przytacza konkretne badania, wskazujące coś zupełnie odwrotnego.
Jakimś dziwnym (albo całkowicie nie dziwiącym) zbiegiem faktów zarybienia bronią wyłącznie ci, którzy
są z nimi
powiązani. Już nie chce mi się pisać o tym żałosnym modelu gospodarki pielęgnowanym przez
dziesięciolecia w
PZW. Już wybitnym demagogiem stał się Romek Cyfra ze swoim heroicznym poświęceniem w
zarybieniach. Żeby nie
okazał się antybohaterem bo wiele na to wskazuje.
Podkreślam, mówimy o P&L. Dla słabiej łączących kropki z karpiem w stawie, czy łowiskiem
tęczakowym put&take
zarybienia są niezbędne jak paliwo w traktorze.
Co do Sanu to idę o zakład, że powodem niedorybiania przed zawodami lipieniem jest brak lipienia na
rynku. Gdyby
był dostęp PZW sypałoby tonami. Taka jest mentalność tej patologii. Pamiętam kolegów którzy za
wszelką cenę
chcieli pokazywać jak to potrafią dbać o rzekę i jakie cudowne "u nas" ilości pstrąga. Na zawody leciało
i.leci
ponadopwratowe dziadostwo. I wiesz o tym doskonale bo sam sypałeś od zawsze do Myczkowiec
przed każdymi
zawodami setki kg tęczaka a w kuluarach przed każdymi zawodami krąża pytania i domniemania kiedy
było
zarybienie, gdzie i czym. Więc nie pitol mi tu o swojej namiętnej bezkrytycznej poprawności.
Ja bardzo szanuję twój wkład w rozwój P&L na różnych poziomach, szanuję twoją osobę i tyle. Nie
zgadzam się z
paroma kwestiami ale go nie ja warzyłem ten browar.
Pozdrawiam
Neguję tylko to co jest niezgodne z prawdą.
Pisałeś o wielotonowych zarybieniach selektem na Sanie. Jak napisałem ile zarybiamy to przemilczałeś
bo nie pasuje do twoich teorii i wychodzi że Maciek na Wiśle zarybiał więcej w niektórych latach niż my
na Sanie. Był czas, że zarybialiśmy przed zawodami ale od kilku lat praktycznie tego nie robimy.
Zresztą jest wiele rzeczy o których odkrywczo piszesz a my już dawno to robimy.
Lipieni przed zawodami nie zarybiamy nie z braku ryb (mieliśmy i mamy ok. 1200 sztuk) bo lipienie
trzymamy żeby wypuścić je przed tarłem. Robimy to od kilku lat i według wstępnych obserwacji się
sprawdza. Uważam że zakład przegrałeś!
Dlaczego nie robimy inkubatorów? Uważam że jeśli coś dadzą to niewiele więcej niż zarybianie
wylęgiem. No bo jaką ikrę wkładasz do inkubatora? Tą z hodowlanych tarlaków. Inkubator genów im
nie zmieni. Z wylęgu mamy to samo. W małych rzeczkach o których pisałem a które zarybiane sa tylko
wylęgiem i nie widziały żadnego selekta mamy ryby przystępujące do tarła. Nie wytrą się? Uważam, że
jeśli ryba przeżyła w rzece rok, nie mówiąc o 2 czy 3 latach to można ją uznać za tubylca co radzi sobie
w każdych warunkach. Problemem u nas jest inkubacja ikry pstrąga (z lipieniem jest lepiej) bo długo
leży i każda mętnica i ścieki robią swoje.
I wkurza mnie jak piszesz ogólnikowo o PZW. Każdy okręg jest inny i nie będę tu nic rozwijał. Wcale nie
chodzi mi o wizerunek czy budowanie ego. Mnie wystarczy że na OS San łowi tylu ludzi, że w
przyszłym roku zastanawiamy sie nad ograniczaniem zezwoleń i to że na południu San jest jedną z
nielicznych rzek gdzie można jeszcze zlowić lipeinia..
|