f l y f i s h i n g . p l 2024.05.04
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Znaleziono pudełko z muchami w Zwierzyniu. Autor: prymek. Czas 2024-05-04 06:06:52.


poprzednia wiadomosc Filozofia "no kill" - prowokacja na całego : : nadesłane przez Paweł Augustynek-Halny (postów: 284) dnia 2005-09-07 00:26:26 z *.neoplus.adsl.tpnet.pl
  Zacznijmy od tego, że autor poniższego tekstu (czyli ja) nigdy nie zadał by sobie trudu napisania go gdyby nie pewna przykra przyoda nad wodą. Zdażyło mi się bowiem, że przygodnie napotkany nad wodą wędkarz, zwrócił mi uwagę co do niestosowności mojego zachowania. Kiedy spytalem co dokładnie ma na myśli, odparł, że zabicie takiej pięknej ryby (mowa była o 43cm lipieniu) to zbrodnia. Aby nie zaogniać i tak już nieprzyjemnej sytuacji, odpowiedziałem, że prawo zezwala mi zabrać jednego lipienia powyżej 35cm i mam zamiar z tego prawa skorzystać, zwłaszcza, że jest to jeden jedyny kardynał jakiego w tym roku spotkałem. Okazało się jednak, że pogorszyłem tylko sprawę. Zostałem zwyzywany od "mięsiarzy" kradnących ostatnie ładne ryby. Potem jegomość splunłą mi pod nogi i poszedł. A ja wzniosłem oczy ku niebu i po raz pierwszy w życiu miałem wyrzuty do Pana Boga o to, że zesłał mi szczęście i pozwolił złapać piękną rybę.

Pozwolę sobie teraz pominąć historię mojego wędkowania, a jedynie zaznaczyć, że uważam się za wędkarza - obrońcę przyrody, popierającego wszelkie działania na rzecz ochrony populacji ryb w naszych rzekach. Co prawda nigdy nie dałem na to publicznych dowodów, bo raczej stronię od udziału w społecznych inicjatywach, wynika to jednakże z mojego podejścia do wędkarstwa, które traktuję jako sposób na, chwilowe chociaż, odizolowanie się od nieustających bolączek naszej rzeczywistości.
Wydawać by się więc mogło, że tzw. metoda "no kill" należy do kanonu wyznawanych przeze mnie zasad wędkarskich. Tymczasem nie jest tak nawet w połowie. Od chwili zetknięcia się z tą metodą darzę ją nieukrywaną niechęcią. A sotosowanie jej na wszystkich wodach uważam za nielogiczne i dziwne działanie. Zaznaczam tu jednak, że nigdy nikogo kto stosował "no kill" nie namawiałem do porzucenia tej ideii. Próbowałem natomiast sam się do niej przekonać. Bez rezultatu. O co więc chodzi? Czyżbym był żądnym krwi i mięsa barbarzyńcą, dla którego wizja powrotu z wędkowania bez trupa jest nie do zniesienia? Szczerze mówiąc wątpie. W tym roku na około czterdzieści wyjazdów ledwie trzy zakończyły się przywiezieniem ryby na kolację, pomimo, że okazji ku temu było o wiele więcej. Może więc taki ze mnie niejadek? Z tym to akurat mogę się zgodzić, ale co z tym wszystkimi znajomymi, sąsiadami i rodziną, którzy czekają na grillowanego pstrąga z rzeki, a dostają łososia z supermarketu? Mógłbym przecież ich chociaż parę razy do roku ugościć. Ale nie, ja przeciwnik "no kill" żałuję ryb i pozwalam im pływać w wodzie. Co to więc jest? Rozdwojenie osobowości? ... W to też wątpię, albo raczej żaden psycholog mi tego jeszcze nie powiedział. A zatem należy założyć, że należę do grupy osób raczej racjonalnych. Dlaczego więc wciąż upieram się przy stanowisku przeciwnym "no kill"?! Dlatego, że z filozoficznego punktu widzenia jest ono mniej absurdalne. Proszę więc na moment odłożyć na bok nerwy i zdeklarowane poglądy na tę sprawę, a pomóc mi przeprowadzić rzetelną anallizę.

Zacznijmy od odróżnienia metody "no kill" od wędkarstwa zakładającego zabijanie ryb (przyznam się, że nie wiem czy ma ono jakąś specyficzną nazwę). Jak wszystkim wiadomo "no kill" polega na delikatnym wypuszczeniu złowinej ryby spowrotem do wody. Stosuje się przy niej również bezzadzirowe haczyki i inne narzędzia mające na celu zmniejszenie uszkodzeń wywołanych złapaniem na wędkę. Przy niestosowaniu się do tej zasady natomiast ryba zostaje uśmiercona, zwykle zaraz po wyciągnięciu na brzeg (mówię tu o tym jak powinno być). Obie metody zakładają więc unikanie dręczenia ryby i jak najszybsze skrócenie jej cierpień. Z tym, że w "no kill" ryba pozostaje w wodzie by kontynuować egzystowanie i ewentualnie stać się zdobyczą następnego wędkarza, następnego itd. Ogólnie rzecz ujmując chodzi o zachowanie populacji ryb w stanie niezmiennym albo najbardziej zbliżonym do wcześniej (przed ingerencją człowieka)zastanego. I tu niestety pojawia się błąd logiczny. Oto bowiem wędkarstwo w swej istocie zakłada ingerencję człowieka w wodzie. Nie da się, w moim odczuciu, pogodzić chęci bezpośredniego kontaktu z walczącą o wolność rybą z własnym poczuciem braku wpływu na stan naury. Już samo zmęczenie ryby holem jest (o uszkodzeniach nie wspominam, bo to zależy od zbyt wielu czynników) powodowaniem zaburzeń w warunkach naturalnych.
Nasuwa się jednak w tym miejscu natychmiast refleksja czy aby taka ingerencja nie jest podobna do czynników naturalnych? Jak na przykład wystraszenie przez większą rybę czy uszkodzenie dziobem ptaka. I owszem odpowiem. Wędkarz ingeruje podobnie jak drapieżniki korzystające z dobrodziejstw wody. Nie można więc podciągać jego zachowań pod normy moralne. Można go jednak nazwać niemoralnym gdy zaczyna korzystać z tych dobrodziejstw w sbosób zagrażający istnieniu gatunku na danymm obszarze. Mam nadzieję, że w tej kwestii zgadzamy się wszyscy. Jeśli jednak jednocześnie zgadzamy się, że wędkowanie w sposób niezagrażajacy gatunkowi jest stosowne, to w przypadku "no kill" popadamy w małą pułapkę filozoficzną. Bo oto okazuje się, że stosowanie takiej metody na wodach, w których populacja ryb nie jest zagrożona, bądż też jest wyznaczana poprez sztuczne zarybienia nie ma podstaw racjonalnych. Staje się wtedy ta metoda jedynie pustą doktryną filozoficzną, ideologią, której bronimy ze względu na własne odczucia, nie myśląc tak naprawdę o przetrwaniu ryb. Jak bowiem pomagamy naturze wypuszczając do wody rybę, którą sami zakupiliśmy i wcześniej wpuścili?
Pozostaje też kwestia tego czy aby męczenie zwierzęcia po to by narazić go na podobne cierpienia dzień później nie jest gorsze od zabicia i zjedzenia. Ale to problem odwiedczny, zbyt kontrowersyjny i zbyt głeboki by mnie go rozważać. Tu niech zadecydują sumienia.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ten krótki wywód nikogo nie przekona do porzucenia "no kill". I dobrze, bo nie taki był mój cel. Było nim za to zwrócenie uwagi zwolenników tej motody na istnienie dużej grupy wędkarzy, którzy zabicie i zabranie ryby do zjedzenia traktują jako integralną część wędkarstwa. Nie robią tego z chciwości i pazerności (choć tacy i są przyznaję), ale by dopełnić rytuał jednoczenia się z przyrodą jakim niewątpliwie jest wędkarstwo.

Kończąc więc, apeluje, Szanowni Państwo jeśli wiecie, że na jakiejś wodzie zabieranie ryb może spowodować zbyt duże przetrzebienie danego gatunku, to dążcie wszelkimi sposobami by taka woda została zamknięta (ja np. nie wędkuję już na Rabie poniżej Dobczyc i wszelkich jej dopływach, bo wiem, że zabranie nawet dwóch ryb rocznie to klęska dla tej wymarłej rzeki). Zmuszanie innych do rezygnacji z połowów jedynie w imię reguły to absurd. Nie po to zostałem wędkarzem by już nigdy w życiu nie spróbować smaku świeżego, smażonego pstrąga czy tatara z lipienia. To, że są ludzie, którzy dobiją przysłowiową ostatnią uklejkę nie oznacza, że należy popaść w radykalizm i całkowicie zabronić racjonalnego korzystania z zasobów rzeki, które sami staramy się odnawiać.
Dlatego jeszcze raz postuluje o czasowe zamykanie rzek, bądź najlepiej odcinków rzek, na których potrzebna jest odnowa populacji ryb szlachetnych. Nawet jeśli "no kill" przynosi lepsze i szybsze efekty (tak słyszałem) w takiej odnowie, to nie sądzę by takie rozwiązanie odpowiadało potrzebom wszystkich wędkarzy.

Z głębokimi wyrazami szacunku i bez cienia ironii

Paweł Augustynek-Halny


p.s. A Panu, który tak mnie zbeształ nad wodą (gdzie skądinąd było mnóstwo lipienia w mojej opinii) radzę poważnie zastanowić się czy aby na pewno chce on być wędkarzem. Jak coś to mój dobry przyjaciel (który już nieraz chciał mnie przy alkoholu pobić za to, że jestem wędkarzem) potrzebuje ludzi do zbrojnego ramienia GreenPeace. Mogę dać namiar.
  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  tytuł chyba jednak za ostry [2] 07.09 00:28
  Odp: tytuł chyba jednak za ostry [1] 07.09 00:40
  Odp: tytuł chyba jednak za ostry [0] 08.09 12:37
  Odp: Filozofia [4] 07.09 01:21
  Odp: Filozofia [1] 07.09 11:27
  Odp: Filozofia [0] 07.09 11:36
  Odp: Filozofia [0] 08.09 12:40
  Odp: Filozofia [0] 08.09 12:41
  Odp: Filozofia [23] 07.09 10:06
  Odp: Filozofia [21] 07.09 10:57
  Odp: Filozofia [18] 07.09 11:45
  Odp: Filozofia [0] 07.09 14:37
  Odp: Filozofia [16] 07.09 15:42
  Odp: Filozofia [13] 07.09 17:14
  Odp: Filozofia [1] 07.09 17:21
  Odp: Filozofia [0] 08.09 17:18
  Odp: Filozofia [4] 07.09 23:39
  Odp: Filozofia [2] 08.09 00:02
  Odp: Filozofia [1] 08.09 18:06
  Odp: Filozofia [0] 08.09 18:58
  Odp: Filozofia [0] 08.09 09:31
  Odp: Filozofia [4] 08.09 12:17
  Odp: Filozofia [0] 08.09 13:01
  Odp: Filozofia [2] 08.09 14:36
  Odp: Filozofia [1] 08.09 14:43
  Odp: Filozofia [0] 08.09 15:31
  Odp: Filozofia [0] 08.09 12:51
  Odp: Filozofia [1] 08.09 12:46
  Odp: Filozofia [0] 08.09 14:26
  Odp: Filozofia [1] 07.09 17:55
  Odp: Filozofia [0] 07.09 21:24
  Odp: Filozofia [0] 07.09 14:47
  Odp: Filozofia [1] 07.09 17:27
  Odp: Filozofia [0] 08.09 13:06
  Odp: Filozofia [1] 07.09 20:23
  Odp: Filozofia [0] 08.09 13:08
  Odp: Filozofia [0] 08.09 19:21
  Odp: Filozofia [0] 08.09 19:59
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus